Węgierski minister spraw zagranicznych i handlu Peter Szijjarto poinformował dziś o sukcesach gospodarczych swego kraju. W zawrotnym tempie rośnie liczba inwestycji zagranicznych i eksport, dzięki czemu Węgry notują rekordowo niskie bezrobocie. To jednak nie przemawia do węgierskiej opozycji, która zamierza się konsolidować w walce przeciw rządowi Orbana i zapowiedziała na sobotę antyrządową demonstrację. Fidesz zarzuca opozycji, że liczy się dla niej tylko awantura polityczna i wskazuje na... George’a Sorosa.
"Ślubujemy, że uczynimy 2019 rokiem sprzeciwu zarówno wewnątrz parlamentu, jak i poza nim, przy jedności i współpracy wszystkich partii opozycyjnych"
- zadeklarowali liderzy i deputowani partii lewicowych wspólnie z narodowym Jobbikiem oraz posłami niezależnymi i przedstawicielami pozaparlamentarnej partii Momentum, składając na stopniach parlamentu ślubowanie, że razem będą działać na rzecz realizacji pięciu postulatów opozycji.
Są one następujące: wycofanie nowelizacji kodeksu pracy nazywanej przez przeciwników "ustawą niewolniczą", zagwarantowanie niezależności sądów oraz niezależności mediów publicznych, przystąpienie Węgier do Prokuratury Europejskiej i zmniejszenie liczby nadgodzin dla policjantów.
"To już nie jest demokracja, nie republika i nie państwo prawa" – oznajmiła niezależna deputowana Bernadett Szel.
"Dopóki nie ma niezawisłych sądów i mediów publicznych, a tylko machina propagandowa za setki miliardów, dopóty nie można mówić o demokracji"
– oznajmił inny niezależny deputowany Akos Hadhazy.
Rzecznik Jobbiku Peter Jakab oświadczył zaś, że w walce z rządem niezbędny jest strajk powszechny.
"My się nie cofniemy" – zadeklarował. Lider Koalicji Demokratycznej, były premier Ferenc Gyurcsany podkreślił, że sprzeciw nie dotyczy jednej ustawy, tylko całego systemu.
Liderzy opozycji zapowiedzieli na sobotę wspólną demonstrację, organizowaną wraz ze związkami zawodowymi i działaczami pozarządowymi.
Konferencję prasową przeprowadzono po nadzwyczajnym posiedzeniu parlamentu, zwołanym przez opozycję w związku z głosowaniem z 12 grudnia, na którym przyjęto m.in. nowelizację kodeksu pracy zwiększającą limit godzin nadliczbowych z 250 do 400 rocznie, a także z bezprawnym – według opozycji – postępowaniem wobec opozycyjnych deputowanych podczas późniejszego protestu przed siedzibą telewizji publicznej. Na posiedzeniu nie było kworum, gdyż nie wzięli w nim udziału posłowie partii rządzących.
Frakcja rządzącego Fideszu zarzuciła opozycji w wydanym w czwartek komunikacie, że liczy się dla niej tylko zdobycie władzy oraz "chwilowa awantura polityczna".
Fidesz oświadczył też, że opozycja organizuje agresywne ruchy uliczne z pieniędzy amerykańskiego finansisty George’a Sorosa, i we współpracy z opłacanymi przez niego działaczami atakowała policjantów i budynek parlamentu przed Bożym Narodzeniem.
"Takie akcje mają tylko jeden cel: George Soros finansuje je po to, by po wyborach do Parlamentu Europejskiego zasiadała w nim znów proimigracyjna większość"
– napisano w komunikacie.
Przed Bożym Narodzeniem doszło na Węgrzech do serii antyrządowych demonstracji. 16 grudnia odbył się protest przed siedzibą państwowego radia i telewizji w Budapeszcie. Tego dnia wieczorem Szel i Hadhazy weszli do budynku, domagając się odczytania na antenie opozycyjnych postulatów. Następnego dnia nad ranem zostali stamtąd siłą wyprowadzeni.