Tuż po wyborach parlamentarnych media sprzyjające opozycji prześcigały się w rysowaniu świetlanej przyszłości Ryszardowi Petru. Czas i wpadki jednak zrobiły swoje i Petru nie dosyć, że nie został ani premierem, ani liderem "totalnych", to jeszcze stracił szefostwo w swojej partii. Teraz Witold Zembaczyński, poseł Nowoczesnej w dość dosadny sposób na radiowej antenie określił byłego przewodniczącego ugrupowania.
W Ryszardzie Petru już po wyborach parlamentarnych w 2015 r., zwycięskich dla PiS i przegranych dla Platformy Obywatelskiej, upatrywano w wielu mediach przyszłego premiera i lidera opozycji, który - jako nowa twarz w polskiej polityce - poprowadzi do zwycięstwa nad Prawem i Sprawiedliwością. Bankowca z Wrocławia lansowano na wszelkie możliwe sposoby, jednak Petru zdobył dość osobliwą sławę - mistrza lapsusów i wpadek.
Było słynnych "sześciu króli", "chodzenie chłopców do ginekologa", był "Sejm głuchy", było "Imperium Rzymskie padające w szczycie swojej chwały", "kręcenie filiżanką w szklance bez cukru" - był też przede wszystkim "wypad na Maderę", w którym wielu upatrywało definitywnego gwoździa do trumny zimowego puczu na przełomie 2016 i 2017 r.
Notowania Nowoczesnej systematycznie spadały, czego efektem było to, że w czasie wewnętrznych wyborów w listopadzie 2017 r. Ryszard Petru stracił funkcję przewodniczącego w założonej przez siebie partii. Wypowiedzi medialne dość dobitnie pokazywały, że Petru z trudem przełykał tę "gorzką pigułkę". Niby szukano mu nowego miejsca w N, niby wiązano z nim dalsze losy Nowoczesnej, jednak ostatecznie były przewodniczący wystartował z własną inicjatywą - "Plan Petru".
A w Nowoczesnej wspomnienia po byłym szefie chyba nie są najlepsze. Najdobitniej wyraził je dzisiaj w Polskim Radiu 24 poseł N. Witold Zembaczyński, nazywając Ryszarda Petru "indywiduum".
.@WZembaczynski (@Nowoczesna) w #PR24: on zawsze był takim indywiduum, które było głównie skupione na własnych celach, dążyło do tego żeby było o nim głośno#Petru @RyszardPetru pic.twitter.com/07XBAPpUnv
— Polskie Radio 24 (@PolskieRadio24) 27 kwietnia 2018
Czytając słowa Zembaczyńskiego należy stwierdzić, że jeśli takie były cele Petru - to realizował je bardzo dobrze. Tydzień byłego lidera N bez wpadki, która lotem błyskawicy obiegała większość krajowych mediów, można było w pewnym okresie uznać za "tydzień stracony". Phineas Taylor Barnum, uważany za jednego z ojców PR-u, miał mawiać, że "nieważne, co o mnie mówią, ważne, żeby poprawnie zapisali nazwisko". I w tej materii Ryszardowi Petru niewątpliwie się udało.