Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
,Jacek Liziniewicz,
14.05.2018 21:35

Warszawski tygiel

Kampania wyborcza w Warszawie zaczęła się jak u Hitchcocka od mocnego uderzenia. Czy dalej tempo będzie rosło? Ja na razie sobie tego nie wyobrażam, bo minęły zaledwie dwa tygodnie, a ja mam wrażenie, że zdarzyło się w niej już niemal wszystko. Błędy ortograficzne na miarę „bóla”, spot ze zdjęciami z zagranicy jak niegdyś w kampanii społecznej PO, grillowanie w stylu PiS, czyli w garniturze i pod krawatem, a ostatnio kradzieże spotów.

Brakuje jeszcze, aby Patryk Jaki poszedł do osiedlowego sklepiku, gdzie zapłaci banknotem o nominale 500 zł, którego większość Polaków nie widziała na oczy, a Rafał Trzaskowski zacznie skakać po krzesłach i bredzić o zbierającej się wodzie. Wtedy będziemy mieli już komplet. A i oczywiście konieczna jest jeszcze debata o debacie, w wyniku której starcie kandydatów w studio telewizyjnym będzie przypominać rozmowę dwóch robotów nakręcanych na sprężynę. Jeśli tempo będzie takie jak do tej pory, to z kampanią wyborczą wyrobimy się, zanim jeszcze się ona rozpocznie. Dlaczego starcie Trzaskowski–Jaki jest tak mocne już na kilka miesięcy przed wyborami? To akurat dziecinnie proste.

Zogniskowanie uwagi na tych dwóch kandydatach sprawia, że nie robi się mniej miejsca dla kogoś trzeciego. Tym kimś z pewnością może być Jan Śpiewak. Również młody, również ambitny, również przebojowy jak kandydaci partyjni, ale jednocześnie uchodzący za kogoś obok sporu politycznego i jednocześnie zaangażowanego w sprawy zwykłych warszawiaków. Czy mieszkańcy to kupią? Jest taka możliwość, gdyby kampania w majówkowym stylu jeszcze potrwała.

Pewnie jednak temperatura spadnie, a słońce przestanie tak przygrzewać. Wtedy będą liczyć się sztab i wsparcie. To akurat atut kandydatów PO i PiS.  
 

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane