Ale szef rządu dodał: „To niezgodne z poczuciem sprawiedliwości społecznej”. Termin „sprawiedliwość społeczna” nie cieszy się u nas, co zrozumiałe po PRL, najlepszą opinią. A przecież odwoływał się do niego choćby kard. Stefan Wyszyński, nieprzejednany antykomunista. Używał go w znaczeniu, jakie nadała mu katolicka nauka społeczna, potwierdzona jeszcze nauczaniem papieży sprzed Soboru Watykańskiego II. W tym kontekście sprawiedliwość społeczna nie jest żadną utopijną marksistowsko-sowiecką „urawniłowką”. To po prostu zrozumienie, że ekonomia powinna służyć dobru wspólnot ludzkich i uwzględniać także potrzeby ludzi uboższych.