W tym roku mieliśmy już walkę z „Escape Roomami”, batalię o dziki, ale teraz zapowiada się brutalna rozprawa z mową nienawiści. Oczywiście nie chodzi o to, żeby realnie dyskutować na argumenty i rezygnować z obrzucania się epitetami. Tego nikt już w Polsce nie potrafi, a już na pewno taki dyskurs nie opłaca się opozycji. Bo o czym mają rozmawiać w kampanii wyborczej? O niskim deficycie? O najniższym w historii bezrobociu czy zmniejszeniu ubóstwa wśród dzieci? Przecież doskonale wiadomo, że tak nie będzie. Oczami wyobraźni prędzej widzę komisję oceniającą, co jest, a co nie jest mową nienawiści. W niej obok siebie usiądą znany z miłości do wszystkich Stefan Niesiołowski, mistrz wrażliwości Roman Giertych, tolerancyjny Lech Wałęsa wraz z apostołem europejskości Donaldem Tuskiem. Jak przygotują wespół w zespół definicję, to nam w pięty pójdzie. Mówiąc serio, głównym celem obozu opozycyjnego nie jest rachunek sumienia. Dzisiaj chce on robić rachunek sumienia innym. Nie jest zdolny do podjęcia autorefleksji, a swój zapał podsyca przekonaniem o racji moralnej i doznanej krzywdzie. To, że nie jest w stanie dostrzec w swoim oku belki, sprawi, że sytuacja w Polsce się nie poprawi.
Będzie tylko gorzej. Aż dojdziemy do dyktatury poprawności politycznej.