Jak mówi etiopska legenda, jeden z pasterzy o imieniu Kaldi, obserwując swoje stado, zauważył, że robi się ono bardzo pobudzone, gdy zje liście jednej z rosnących na pastwisku roślin. Chłopak postanowił to sprawdzić na własnej skórze, przekonując się, że kawa rzeczywiście pobudza. Nie jestem pewien, ale wydaje mi się, że Kaldi nie otrzymywał grantów z Warszawy i UE. U nas w stolicy jednak postanowili pomóc przyrodzie. Rafał Trzaskowski i urzędnicy udzielili hojnego wsparcia pasterzowi z Dagestanu, który brylował na czołówkach „Gazety Wyborczej”, robiąc za sympatycznego imigranta, który doskonale wtopił się w polskie społeczeństwo. A w rzeczywistości wszystko jest na odwrót. Pasterz nie zasymilował się ze społeczeństwem i znany jest z wywoływania konfliktów. Nie dba również o zwierzęta, które zostawione same sobie zdychały. Można powiedzieć o politykach PO, że tak kozom pomagali, aż im ogony pourywali.
PO to i koza zdechnie
Koza przez setki lat w Polsce była symbolem biedy. Zdobyła też dużą popularność wśród ludzi, gdyż stosunkowo łatwo było ją hodować. Tak już jest, że to sprytne i ciekawskie zwierzę potrafi niemal samo się wyżywić, i to nawet w trudnym terenie. Kozom wiele również zawdzięczamy.