Przez lata Platforma Obywatelska bała się ludzi i nie organizowała wieców podobnych do tych, na które niemal co tydzień jeździ Jarosław Kaczyński, Beata Szydło czy Matusz Morawiecki. Ponieważ nie da się już wyśmiać tych spotkań, trzeba pokazywać, że jeżdżenie po Polsce kosztuje miliony, i idą na to pieniądze podatników. Gdy zacznie się myśleć w ten sposób, to wiec wyborczy stanie się kosztem, a nie normalnością i dialogiem z wyborcami. Analogicznie więc siedzenie w restauracji i obgadywanie wszystkiego ponad głowami społeczeństwa to najwyższa cnota. I tak mamy ostatnio aferę z tramwajami wodnymi w Szczecinku, w której skarżono się na dolegliwości w związku z wizytą prezydenta Dudy, unieważnianie wszystkich lotów marszałka Kuchcińskiego. Z pewnością za chwilę zacznie się czepianie innych polityków, którzy przecież powinni siedzieć w gabinetach. – Spójrzcie są tacy sami jak my – krzyczą politycy opozycji. I dziwią się, że ludzie tego nie kupują. Naprawdę?
Plusy zmienić w minusy
Plan opozycji na tę kampanię wyborczą jest oczywisty – wszystkie plusy polityki Prawa i Sprawiedliwości należy zamienić w minusy. Na pierwszy rzut idą spotkania w terenie.