Hasło to taki wyrzut sumienia, że nawet samo jego podnoszenie jest dzisiaj uznawane za przejaw groźnego nacjonalizmu. I co ciekawe, ma to swoje odzwierciedlenie w faktach i przekłada się na funkcjonowanie państwa. Oto bowiem najbardziej antynacjonalistyczna partia, jaką jest Platforma Obywatelska, postanowiła w trakcie swoich rządów realizować program dokładnie odwrotny do tego zaprezentowanego przez marszałka. Z informacji, które podczas posiedzenia komisji śledczej ds. VAT ujawniła Elżbieta Chojna-Duch, wynika wprost, że PO z mistrzem Donaldem Tuskiem na czele oddała pisanie prawa podatkowego lobbystom, którzy zajęli się rozszczelnianiem systemu. W efekcie do kieszeni różnego rodzaju kombinatorów popłynęło co najmniej 250 mld zł. I to jest fundamentalna różnica między PiS a PO. Jestem przekonany, że gdyby Platforma znów wygrała, to manewr zostałby powtórzony. Taka jest bowiem logika tej partii, która wbrew nazwie, nie widzi kraju przez pryzmat obywatela, lecz wpływowych grup interesów, które trzeba cały czas zaspokajać. I proszę się nie łudzić – w wypadku zwycięstwa PO kamień na kamieniu nie zostanie z programów społecznych PiS-u ani z inwestycji, których nie będzie mógł wykonać znajomy królika. Państwo Platformy Obywatelskiej to bowiem odwrotność tego, czego chciał marszałek Piłsudski. To państwo, w którym wyjątkowo dobrze czuje się k...a i złodziej, a którym zwykli Polacy muszą jedynie służyć.
Państwo k…y i złodzieja
„Panie marszałku, a jaki program tej partii?” – takie pytanie zadał marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu hrabia Skrzyński, próbując się dowiedzieć czegoś więcej o projekcie politycznym „dziadka”. „Najprostszy z możliwych. Bić k…y i złodziei, mości hrabio” – odpowiedział ponoć marszałek. Cytat ten jest przez środowiska patriotyczne chętnie przypominany do dzisiaj, bo chyba nadal widać, że prywata i złodziejstwo to największe zagrożenia dla Polski.