Wiadomo, jak coś jest z USA, to musi być słabe w przeciwieństwie do rosyjskiego, które zawsze jest najlepsze. Z pewnością politycy Konfederacji są jedynymi osobami w Polsce, które w sklepie z elektroniką szukają sprzętu rosyjskiego. Już widzę to oczami wyobraźni. „Weźmy tę rosyjską zmywarkę, kochanie. Z pewnością jest fantastyczna”. No, ale żarty na bok. Inni bowiem byli trochę bardziej mądrzejsi. Frakcja generałów postanowiła uderzyć pod innym kątem. Oto okazało się, że największą zbrodnią jest fakt, że MON w ogóle podjęło decyzję. A przecież wiadomo, że urzędasy (wojskowi chyba są w tym mistrzami) dopuszczają pożar domu, ale pod warunkiem, że stanie się to w zgodzie z przepisami przeciwpożarowymi. Latami było więc tak, że najlepiej nic nie kupować, bo wtedy przecież nikt się nie przyczepi, że za drogo. Latami więc MON nie wykorzystywało budżetu, a generałowie międlili za i przeciw, a głównie szerzyli wersję, iż wojna nam nie grozi przez najbliższych 20 lat. W każdym razie zewsząd słychać wycie i to musi napawać optymizmem. Pogadają i im przejdzie, a samoloty zostaną na stanie armii. W sprawach obronności nie ma więc co liczyć na opozycję. Konsensusu nie da się osiągnąć. Trzeba konsekwentnie robić swoje. Tak jak wtedy, gdy Antoni Macierewicz wbrew wszystkim powoływał Wojska Obrony Terytorialnej.
Onucowcy w panice
Stronnictwo lubujące się w rosyjskim przekazie nie miało dobrego tygodnia. Zakup F-35 podziałał na nich tak, jakby PiS co najmniej odwołał Boże Narodzenie. Największy pilot świata, który ze skromności został posłem, Grzegorz Braun, skrytykował maszyny i nazwał je powolnymi.