Nasz pokojowy noblista zapowiadał nawet użycie broni w razie policyjnej prowokacji, aby po chwili w typowym dla siebie stylu stwierdzić, że żadnej broni nie ma, a ta, którą ma, jest tak ukryta, że i sam minister Brudziński jej nie znajdzie. Smutne jest to, że mimo miesięcy konfliktu sędziowie nadal nie sformułowali żadnej pozytywnej wizji zmian w wymiarze sprawiedliwości. W ich mniemaniu wciąż wszystko jest w najlepszym porządku, ich towarzysze wydają same sprawiedliwe wyroki, a demokracja kwitnie, bo mamy pełną równowagę władz. Ani trochę niepokoju nie wzbudza w nich to, że Polacy gremialnie oceniają ich pracę jako fatalną. Przy takiej sędziowskiej niezależności od rozumu i zdrowego rozsądku czeka nas wielomiesięczny konflikt, w którym oczywiście upadnie do reszty autorytet Sądu Najwyższego. I bardzo dobrze. Jego pierwsza prezes Małgorzata Gersdorf i spółka mieli lata na pozbycie się czarnych owiec. Woleli bronić swoich wbrew faktom. Dzisiaj więc ich jazgot tylko cieszy.
Nie płaczę po Sądzie Najwyższym
Sędziowie Sądu Najwyższego wspierani przez Lecha Wałęsę będą bronili własnych stołków. Zapowiada się, że w tej walce o splendor i pozycję rozgrywających w okrągłostołowym układzie nie będzie jeńców.