Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Mapka Borowczaka

Gdy przypominam sobie rozmowy z ludźmi jeszcze przed czasami internetowych komentarzy, pocieszam się, że w sumie chyba zawsze tak było.

Z drugiej jednak strony, gdy dzięki powszechności mediów społecznościowych wszyscy dostali głos, pewne rzeczy zwyczajnie bardziej rzucają się w oczy. Idąc dalej, wydawałoby się jednak, że tak samo jak każdy napisać może każdą głupotę, tak przecież każdy może ją potem sprostować, a sprostowanie to jeszcze stosownie udokumentować, i tak finalnie prawda i rozsadek zwyciężą. Ale jakoś nie zawsze się to sprawdza. Jeśli znany polityk na użytek bieżącej politycznej nawalanki zamieści oczywiste fałszerstwo, a sprostuje to mniej znany, lecz obeznany w tej akurat dziedzinie ekspert, cóż się stanie? Zwolennicy posła zapiszą eksperta do frakcji przeciwnej, a potem uspokojeni tą procedurą unieważnienia treści będą dalej powielać fałszerstwo. Na początku października mogliśmy zobaczyć mapkę, na której zaprezentowano ceny energii na europejskich giełdach.

Polska była na tej mapce zaznaczona na zielono, ponieważ mieliśmy najtańszy prąd. Oczywiście można było z tym polemizować merytorycznie, porównując ceny do zarobków, ale można też było pójść inną drogą, i to z niej skorzystał poseł Platformy, Jerzy Borowczak. Borowczak 9 października wrzucił tę samą infografikę, tylko przy Polsce podał nowe, wzięte z sufitu wartości. Nowe liczby wpisane są inną czcionką niż pozostałe dane na mapie, a zamiast towarzyszącego im symbolu euro pojawia się zwykła litera „E”. Ktoś dociekliwy mógłby się jeszcze zdziwić, skąd więc ta oznaczająca niskie opłaty zieleń w naszych granicach, ale kilkuset sympatyków i kół jego partii fałszywkę rozpowszechniło i dalej w nią wierzy. Sam Borowczak zaś nie usłuchał życzliwych i nieżyczliwych krytyków, wpis w najlepsze wisi, gdy piszę te słowa, będzie wisiał, gdy już je Państwo przeczytacie w gazecie, i wszystko jest w najlepszym porządku. 

 



Źródło: Gazeta Polska

Krzysztof Karnkowski