Zapowiada się niezły cyrk, gdy polityk ten będzie przekonywał, że jego serce nie leży już w „Bydgoszczu”, ale właśnie w stolicy Wielkiej Brytanii. W każdym razie Jan Vincent Rostowski zapowiedział, że w przypadku zwycięstwa będzie on reprezentował interesy wszystkich państw członkowskich Unii Europejskiej. Cały problem polega na tym, że patrząc na sukcesy byłego ministra finansów, to chyba tę samą logikę stosował on, gdy sprawował swój urząd. Mimo że przychodziły do niego tabuny ekspertów i mówiły o lukach w VAT, to jednak on niestrudzenie stał na straży biznesu wszystkich, którzy na niedoskonałości systemu zarabiali krocie, i to niezależnie od narodowości. Całe szczęście więc, że nie będzie to już nasz problem, tylko Brytyjczyków. No, chyba że na jesieni Platforma Obywatelska, czy jak tam ona będzie się nazywać, znów dojdzie do władzy, a „ludzie zaczną wracać, bo praca w Polsce zacznie się opłacać”.
Londyńska Platforma
Nie ma takiego miasta jak Londyn. Jest Lądek, Lądek-Zdrój, ale Londyn – aaaa, miasto w Wielkiej Brytanii, pomyślałem, gdy dowiedziałem się, że Jan Vincent Rostowski będzie startował do Parlamentu Europejskiego z okręgu londyńskiego z list brytyjskiej partii Zmiana.