To 1200 metrów kanału i gdybyśmy się wzięli do roboty, to w cztery lata, choćby łopatami, już byśmy go wykopali. Mimo to przekop budzi lęki i obawy o stan Bałtyku. Takich wątpliwości nie budziła ani budowa gazociągu Nord Stream, ani mostu z Danii do Szwecji. Tymczasem skali każdej z tych inwestycji nie da się porównać do naszego przekopu. D
odatkowo rząd dołożył wszelkich starań, aby zminimalizować ryzyko środowiskowe i dolegliwości dla mieszkańców miejscowości leżących na mierzei. Dlatego na fukanie KE i innych instytucji należy być głuchym. I poza wszystkimi argumentami jest to test na to, czy w Polsce możemy jeszcze dokonać jakiejkolwiek inwestycji, czy będąc w machinie urzędniczej zwanej UE, nie mamy już na nic wpływu. Bo albo jesteśmy suwerenni, albo Bruksela decyduje za nas.