Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Kibice z kompleksami

Emocje piłkarskie jako takie są mi właściwie obce, choć nie zawsze tak było. Jako dziecko czasem oglądałem ze starszymi mecze w telewizji, czasem natomiast słuchałem ich w radiu i jakoś po latach z tych wszystkich spotkań zapamiętałem tylko dramatyczny moment radiowej transmisji, w którym piłkarz polskiego klubu strzelając karnego, nie trafił do bramki jednej ze światowych potęg.

Minęło tymczasem ze trzydzieści lat, podczas których oglądałem czasem wybrane mecze z udziałem Polaków na wielkich światowych imprezach, ci zaś już sami zadbali o to, by za często mi głowy nie zawracać. Teraz wróciłem do słuchania meczów za pośrednictwem radia, jednak znów skończyło się to wszystko dość szybko, a ocenę i wnioski zostawię tym, którzy się znają i przejmują.

A jednak warto odnotować nasilające się z mistrzostw na mistrzostwa zjawisko kibiców z kompleksami, którzy bardzo chcą zaznaczyć swą inność, lepszość i odrębność głośnym wspieraniem kogoś innego, lepszego, bardziej światowego. Oczywiście najlepiej Niemcom, ale gdy Niemców akurat szybko zabrakło, i Francja się nada.

Tradycyjnie popisać musieli się tu politycy i niektórzy ludzie mediów, i nie mówię tu nawet o błazenadzie u Moniki Olejnik, a o tych wszystkich płaczach, że Polacy nietolerancyjni i nieeuropejscy, bo Niemcom nie kibicują, ba, cieszą się z ich porażki, zamiast, nie wiem, dajmy na to solidarnościowo wycofać własną drużynę, jeszcze nim Francja odesłała ją do domu. „To było żenujące zachowanie posłów PiS na Sali Sejmowej.

Nieskrywana radość po odpadnięciu Niemców z Mundialu. Brak elementarnej kindersztuby.” – pisze na poważnie poseł PO, Marek Krząkała, „członek Komisji Spraw Zagranicznych i ds. Unii Europejskiej”, sam zapewne z tego powodu nieutulony z żalu.

Z kolei znany ślązakowski eurodeputowany Łukasz Kohut, który porażkę Niemców przyjął na pewno z odpowiednim smutkiem, wcześniej im czynnie kibicując, wbija szpilę kibicom Lewego, pisząc, że najlepszym grającym dla Polski napastnikiem na mundialu był Ernst Wilmowski. Problem w tym, że Wilmowski, choć niewątpliwie miał wspaniała sportową kartę (cztery bramki strzelone w meczu z Brazylią zapewniły mu tytuł rekordzisty mundialu na ponad pół wieku) w czasie wojny wybrał jednak III Rzeszę i to tam był przez lata królem strzelców, co trochę umniejsza jego prawo do polskich laurów.

Wiedział o tym Bogdan Tomaszewski, wiedzieli działacze PZPN, Kohut nie wie, albo właśnie wie bardzo dobrze, ale lubi denerwować Polaków i znalazł kolejną okazję. Każdy kibicuje swoim, jeden swojej drużynie, inny – kompleksom.

 



Źródło: niezalezna.pl

Krzysztof Karnkowski