Tymczasem gdyby nie owi ekoaktywiści i ich donosy do UE, żadne sztaby nie byłyby potrzebne. Wystarczyłoby, aby leśnicy monitorowali sytuację, jak to robią na terenie całego kraju. Dzisiaj 7,2 tys. ha zwalonych drzew (nad Biebrzą spaliło się niecałe 6 tys. ha) uniemożliwia jakiekolwiek skuteczne działanie. Jeśli w puszczy wybuchnie pożar i ten obszar strawi ogień, będzie to wyłączna wina organizacji ekologicznych. Problem jest znany od lat i to ekoaktywiści blokowali jakiekolwiek działania mające poprawiać sytuację. A jeżeli dziś działacze Greenpeace’u mają zamiar zmienić poglądy, to niech zaczną od przeproszenia za swoją głupotę. Niech przyznają, że to prof. Jan Szyszko miał rację, i złożą wieniec na jego grobie. Powinni również przeprosić leśników, których lżyli przez lata. Wtedy będzie można uwierzyć, że to dobra wola, a nie krycie własnego zadka.
Greenpeace niech zacznie od przeprosin
Aktywiści ekologiczni pokazali po raz kolejny, że nie istnieje dla nich granica hipokryzji. Wczoraj Greenpeace zorganizował w Puszczy Białowieskiej konferencję prasową o tym, że rośnie zagrożenie pożarowe, postulując jednocześnie stworzenie sztabu kryzysowego.