Ekologiści wpadli bowiem w pułapkę, którą sami na siebie zastawili. To przecież oni wrzucili do jednego worka wszystkie lasy w Puszczy Białowieskiej i uznali, że tak samo cenny jest drzewostan w Białowieskim Parku Narodowym jak zasadzona przez leśników monokultura gdzieś w nadleśnictwie Hajnówka czy Browsk. Wykwitem tego myślenia jest przecież hasło: „Cała puszcza parkiem narodowym”. Dziś, gdyby byli konsekwentni, organizowaliby transporty z aktywistami i kupowaliby łańcuchy, aby blokować prace w Bawarii. Wybierają jednak drogę kłamstw i krętactwa. Mam nadzieję, że rozsądni ludzie to widzą. Nikt chyba nie lubi być robiony w bambuko.
Ekologiczni krętacze w akcji
Nie wolno porównywać – to jedyna myśl, którą sformułowali ekolodzy, gdy zarzucono im, że nie kładą się Rejtanem w obronie lasów w Bawarii. Aktywiści teraz muszą tłumaczyć, że nie interesuje ich los drzew w Niemczech. Wychodzą przy tym na totalnych hipokrytów. Wiją się i kręcą, a ja z radością przypatruję się temu spektaklowi.