Tymczasem jeżeli jest coś, co utwierdza mnie w przekonaniu, iż cała ta polityka klimatyczna to strachy na lachy, to właśnie zachowanie wyznawców tych teorii. Czy gdyby Rafał Trzaskowski wierzył w globalne ocieplenie, to wydawałby miliony złotych na to, by lampki świąteczne rozświetlały całą stolicę? Czy gdyby Paweł Rabiej był przekonany do ginących białych niedźwiedzi, to poleciałby na wakacje do Australii, emitując ponad 20 ton CO2 do atmosfery? Czy walcząca Sylwia Spurek poleciałaby do Wietnamu, emitując 11 ton CO2, gdyby była pewna, że przez to pingwiny stracą siedliska? Nie wierzę, że można być aż takim hipokrytą. Sądzę, że to forma zabezpieczania się. Gdyby się jednak okazało, że coś z tym klimatem jest nie tak, to się powie, że wszystko przez tych teoretyków denialistów, co to siali wątpliwości, jedząc kanapkę z szynką i pijąc mleko od gwałconej krowy. Elita o planetę dba. Taka Dominika Kulczyk, na ten przykład, przyznała, że rzuciła kąpiele na rzecz szybkich pryszniców. I mówi to osoba, której willa miała podziemny basen wielkości jeziora. Gdyby założyć hipotetycznie, że to kąpielisko miało wymiary 25x10x1,4 m, wyszłoby, że do takiego obiektu zmieściłoby się około 350 tys. litrów wody. To blisko 10 lat zużycia wody przez normalnego człowieka w Polsce. Marne to więc wyrzeczenie pani Dominiki z tymi prysznicami. I to mnie chyba w tym wkurza najbardziej. Ci wszyscy hipokryci zagryzą babę z lepianki za palenie lakierowaną deską, zamiast czegokolwiek się od niej nauczyć. Jak wegetarianie z piosenki Kazika „12 groszy”. Kto nie wie, niech posłucha.
Denializm praktyczny vs teoretyczny
Oj, rzuciły się siły postępowe na arcybiskupa Marka Jędraszewskiego. Mimo że awantura trwała trzy dni, to ni w ząb nie mogę zrozumieć, o co w niej chodziło. Z tego co zrozumiałem, duchowny zamachnął się na Gretę Thunberg i założenia ekologiczne, które według wielu komentatorów mają znamiona ideologii. Już sama nienawistna reakcja na słowa wskazała, że coś jest na rzeczy.