Sportowcy po unijną kasę

Maciej Żurawski, niegdyś znakomity piłkarz Wisły Kraków i Celticu Glasgow, a także Otylia Jędrzejczak – nasza najlepsza w historii pływaczka, udowodnili, że można nie mieć żadnej wiedzy o świecie politycznym i gospodarce, a mimo to dążyć do zostania „eurozjadem”. To określenie bulwarówek doskonale pasuje do kandydujących w eurowyborach sportowców, którzy liczą, że ich znane nazwiska i sukcesy z przeszłości zagwarantują dopływ solidnej gotówki. Wspomniana dwójka w porannym programie w telewizji publicznej, odpytana z podstawowych zagadnień polityki unijnej, odpowiadała najczęściej: „nie wiem”, „nie doczytałem/am”. Skoro nie mają pojęcia o unii energetycznej czy nawet o tym, kto przewodniczy Unii Europejskiej, kto rozsądny ich wybierze – ktoś zapyta? Niestety – w wypadku większości sportowców oddziałują na wyborców głośne nazwiska. Takie jak choćby Marczułajtis, odwołana niedawno z komitetu organizacyjnego igrzysk zimowych w Krakowie. Afera krakowska z posłanką PO w roli głównej to dla wszystkich najlepsza przestroga przed udziałem wielkiej fali sportowców w życiu politycznym.
 

 

Źródło: Gazeta Polska Codziennie