"Nie podzielam szczerego oburzenia na Janka Pietrzaka. To co on zrobił było we wszech miar niestosowne, ale moim zdaniem sens tego nie był antysemicki wcale. Sens był antyniemiecki" - podkreślił Adam Michnik w programie internetowym Tomasza Lisa. I pomimo prób narzucenia narracji przez Lisa, zdania nie zmienił.
Redakcja "Gazety Wyborczej" mierzy się obecnie z ogromnym seks-skandalem związanym z zachowaniem swojego czołowego dziennikarza, Marcina Kąckiego. Pomimo to temat, choć już znany, nie został poruszony przez Tomasza Lisa podczas niedzielnej rozmowy z szefem "Wyborczej".
Michnik pytany był zamiast tego o "namiętne oglądanie Telewizji Republika", do którego przyznał się prowadzącemu przed programem.
Redaktor naczelny Gazety Wyborczej stwierdził, że chce zobaczyć, jak radzi sobie stacja w związku z ostatnimi atakami na nią . Porównał kanał... do herosa. "Facet robił wrażenie, że jest herosem, Heraklesem, co pieszo przejdzie przez Morze Czerwone. Nagle wpada w bagno i jest oblepiony tym paskudztwem. Jak sobie radzi?" - pytał.
Lis prowokował, pytając, czy jego gość "wychwytuje tony rasistowskie, faszystowskie i homofobiczne", bo rzekomo codziennie są tego przykłady.
Nie no, aż tak tego nie obserwuję. Może ja jestem zły przykład, ale nie podzielam szczerego oburzenia na Janka Pietrzaka. To co on zrobił było we wszech miar niestosowne, ale moim zdaniem sens tego nie był antysemicki wcale. Sens był antyniemiecki
"Rasistowski, antyniemiecki, a ja uważam, że antysemicki w tym sensie, że relatywizowanie holokaustu. Baraki służą jako metafora" - narzucał narrację Lis.
"Ja bym tyle nie dodawał temu głupstwu Janka. Tak samo, jak nie przesadzałbym z tym gestem Kozakiewicza w wypadku pana Mariusza Kamińskiego" - odparł Michnik. I dodał, że sam w życiu pokazywał taki gest. "I jak teraz będę się oburzał, że jestem panienka od świętej Zyty i będę się oburzał, jak on mógł coś takiego pokazać?" - pytał retorycznie.