Urszula Dubejko, uwolniona dziś z aresztu urzędniczka, gościła w Telewizji Republika. Zdradziła, jak wyglądało jej zatrzymanie. Skuto ją w kajdanki na oczach dziecka. Syn pani Urszuli mocno odreagował ten stresujący moment.
Uwolniona dziś z aresztu urzędniczka Urszula Dubejko gościła w Telewizji Republika w programie Danuty Holeckiej "Gość Dzisiaj". Opowiedziała, jak wyglądało jej zatrzymanie, do którego doszło w marcu 2024 r.
- Ja przed 6 trochę wstałam, żeby psa wypuścić, kręciłam się w łazience. Nagle hałas, stukanie i krzyki - opisywała.
Jak podkreśliła, po otworzeniu drzwi wpadło kilkunastu funkcjonariuszy ABW. Dodała, że od razu po wejściu została skuta w kajdanki na oczach dziecka. - Mogli nam tego oszczędzić. Nigdy nie popełniłam żadnego przestępstwa, nawet wykroczenia. W ten sposób zostałam potraktowana, zaniemówiłam. Był strach o rodzinę, najbliższych - podkreśliła.
"Przez pierwszy moment było agresywnie i natarczywie, było kilkanaście osób" - dodała Dubejko.
Urzędniczka zdradziła, jak na tę sytuację zareagował jej syn. - Siadł na sofie w dużym pokoju, zawinął się w koc, wziął ulubioną maskotę i założył kapelusz. Wiem, że taka sytuacja oznacza jego maksymalny stres. Jak go tak widziałam, to serce mi się krajało, ale nic nie mogłam zrobić... - mówiła w rozmowie z Holecką.
Urszula Dubejko ujawniła, że jeden z funkcjonariuszy zdradził, że dostali polecenie, by działać właśnie w taki sposób. Powiedziała, że musiała umyć się i załatwić potrzeby fizjologiczne na oczach funkcjonariuszki.
Po przewiezieniu do prokuratury do Urszuli Dubejko nie dopuszczono adwokatów. - Pan prokurator zachowywał się w sposób pasywno-agresywno. Mówił do mnie "co pani jest taka butna?". A ja byłam przerażona, skrępowana, wszystko mnie bolało... - stwierdziła urzędniczka. "Byłam tak upokorzona, zmaltretowana, nie wiedziałam już czego chcę" - przyznała.
Nie czuję się przestępcą (...) Odczuwam szczęście i wdzięczność, że mogłam wyjść, spotkać się z najbliższymi