- Miałam dużo myśli samobójczych. Czułam się czasami jak śmieć. Jak człowiek jest tak traktowany, to tak zaczyna się czuć. Nie miałam zbyt wiele widzeń z rodziną, co było dla mnie bardzo trudne - powiedziała Urszula Dubejko, uwolniona z aresztu urzędniczka, w poruszającej rozmowie z Danutą Holecką w programie "Gość Dzisiaj" na antenie TV Republika.
Urszula Dubejko przez ostatnie kilka miesięcy przebywała w areszcie po tym, jak oskarżono ją o rzekome nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości. Dziś gościła w "Gościu Dzisiaj" w Telewizji Republika. Był to jej pierwszy wywiad na wolności.
W trakcie rozmowy Dubejko ujawniła, że podczas pobytu w areszcie miała myśli samobójcze.
"Ponieważ te chwile były czasem trudne i trochę nawet wstyd się do tego przyznać jako osobie wierzącej, ale miałam dużo myśli samobójczych. [...] Były takie momenty, kiedy myślałam sobie, że nie mogę się powiesić na tych spodniach od piżamy, bo tyle osób się za mnie modli. Jakkolwiek to brzmi, to ta modlitwa dawała bardzo namacalne rezultaty, czasami takie drastyczne, ale za to jestem bardzo wdzięczna i czuję takie zobowiązanie, żeby świadczyć o tym, żeby też o tym mówić. Jako młoda osoba byłam bardzo pobożna, potem w czasie pracy zawodowej to wybiła mnie ona z tego rytmu. Jestem grzesznym człowiekiem, ale te sześciomiesięczne rekolekcje to była rozprawa z moją duszą i też oczyszczenie się"
Podkreśliła, że "bardzo wiele zawdzięcza ks. kapelanowi, który w najtrudniejszych chwilach pomagał mi".
"Na początku odwiedzał mnie rzadko, to była wielka trudność, ale potem się udało rzeczywiście być może dzięki Państwu, dzięki nagłaśnianiu tej sprawy, że umożliwiono mi co 2-3 tygodnie mszę świętą i spowiedź. Musiałam być sama w kaplicy, dlatego, że pełna izolacja polegała na tym, że żebym przeszła z pustej celi do kaplicy, która była w innym budynku, to cały teren musiał być oczyszczony z innych osób"
Dubejko wskazała też, że "czuła się tak, jakby była kimś wyjątkowo niebezpiecznym i groźnym, że aby przejść do kaplicy nie mogła się spotkać na trasie z nikim".
"Czułam się czasami jak śmieć. Jak człowiek jest tak traktowany, to tak zaczyna się czuć. Nie miałam zbyt wiele widzeń z rodziną, co było dla mnie bardzo trudne ze względu na nastoletniego syna, który ma pewne trudności społeczne. Nawet przychodząc na te widzenia ze mną, przez 7 miesięcy 4 razy po godzinie się z nim widziałam przez szybkę. Najbliżsi byli dla mnie podporą i opoką – mąż, syn, ale też rodzice, bracia, kuzyni. Niezależnie od poglądów politycznych, od światopoglądu, wszyscy mówili, że wierzą we mnie, bo znają mnie od dziecka i nie jestem przestępcą"