Początkowo podano, że zatrzymana po proteście dziennikarka trafiła na komisariat w dzielnicy Ostankino. Jednak tam policjanci powiedzieli obrońcom praw człowieka, że na komisariacie jej nie ma.
Później media obiegła informacja, że Owsiannikowa jest w centrum telewizyjnym Ostankino, jednak adwokaci i tam jej nie znaleźli. Do wtorku rano prawnicy nie zdołali jej odnaleźć w żadnych oddziałach policji w Moskwie.
Owsiannikowa pojawiła się w poniedziałek na wizji w programie informacyjnym państwowej telewizji Kanał 1. Stanęła za prezenterką z plakatem antywojennym w rękach, powtarzając kilkakrotnie "przerwijcie wojnę". Kamera pokazywała ją przez kilka sekund. Później kobieta została zatrzymana.
Tymczasem Roman Hryszczuk, parlamentarzysta z partii Wołodymyra Zełenskiego, pisze, że sprawa samego protestu dziennikarki nie jest taka oczywista, jak mogłoby się wydawać.
- Dobra, musimy poważnie porozmawiać o tym występie w rosyjskiej telewizji. Marina Owsiannikowa (kobieta ze znakiem) pracuje w Kanale Pierwszym jako redaktor. Jest częścią rosyjskiej machiny propagandowej
- wskazuje, dodając, że oprócz tego znaku Marina nagrała filmik - "brzmi on jak typowa wypowiedź antywojenna, z wyjątkiem kilku szczegółów".
Po pierwsze, analizuje, mówi ona, że tylko Putin jest odpowiedzialny za wojnę.
- Jest to fałszywe stwierdzenie: większość rosyjskiego społeczeństwa popiera Putina, okupację i wojnę na Ukrainie. Po drugie. W nagraniu wideo mówi o "bratnich narodach" Rosji i Ukrainy. Jest to główna narracja rosyjskiej propagandy, używana jako wyjaśnienie okupacji Ukrainy: "Jesteśmy braćmi i powinniśmy żyć w jednym kraju"
- przypomina, punktując jeszcze jeden podejrzany szczegół: największa wiadomość na znaku jest w języku angielskim.
- Obie strony wojny nie używają na co dzień języka angielskiego, więc możemy założyć, że przekaz był zorientowany na zachodnich odbiorców. Dlaczego? Ja widzę jeden powód. Sankcje naszych sojuszników są potężne, a gospodarka Rosji zdycha. Złagodzenie sankcji jest niezbędne, aby Rosja mogła kontynuować wojnę i aby reżim Putina mógł istnieć. Więc...
Zdaniem Hryszczuka, bardzo możliwe, że rosyjska propaganda postanowiła zrobić ten spektakl, aby wpłynąć na opinię publiczną w UE, Wielkiej Brytanii i USA. Aby spowolnić sankcje i rozpocząć dyskusję o "dobrych Rosjanach" i "złych Rosjanach".
- Prawda jest prosta. Rosja rozpoczęła wojnę. I my musimy ją powstrzymać. Tutaj, na Ukrainie, robimy to za pomocą broni. Nasi sojusznicy robią to za pomocą sankcji i embarga. Półśrodki nie zadziałały w przypadku Krymu, więc widzimy, że musimy przeć do końca
- uważa.
Dodaje zarazem, że mieszkańcy Rosji będą cierpieć z powodu upadku ich gospodarki, ale ludzie na Ukrainie umierają już teraz. "Rosjanie bombardują nasze miasta, zabijają nasze dzieci. Musimy robić to, co do nas należy. Rosjanie mieli 8 lat, aby zapobiec eskalacji. Nie zrobili nic".
- Nie ufajcie więc niczemu, co widzicie w rosyjskiej telewizji. Kontynuujcie nakładanie sankcji, embarga, zaprzestańcie robienia interesów w Rosji. Pomóżcie nam powstrzymać ludobójstwo Ukraińców
- apeluje.
Okay, we need to talk serious about this performance on Russian TV. pic.twitter.com/lAnu3QtzZg
— Roman Hryshchuk (@grishchukroma) March 14, 2022