- Kutz Śląsk przedstawiał niejasno. Tata siedział przy stole, a dzieci czekały obok bardzo wystraszone. I nikt nic nie mówił, bo najważniejszy jest tata, który przyszedł z „gruby”. To nie jest obraz Śląska, nie na tym polega śląski etos pracy i śląskość – powiedziała Maria Durska z Klubu "Gazety Polskiej" w Katowicach, blogerka popularna na Salonie24 i na facebooku.
Jak ta scena ośmieszająca „patriarchat” powinna wyglądać w rzeczywistości?
– Jest taka piosenka ludowa „Nie jesteście dziadku sami, nasze serca są razem z wami”. Nikt w rodzinie nie jest sam, ani stary, ani młody, tylko wszyscy są razem, a ojciec jest tym autorytetem i dzieci z niego biorą przykład. I stąd to utrzymywanie idealnego porządku. Wykonując pracę brudną, będąc w przez wiele godzin w kurzu, chce się być w czystym pomieszczeniu. O to cała rodzina zadba. Nie dlatego, że on tak każe. Dlatego, że oni chcą mu zrobić przyjemność. Tata pracuje, to my mu tu przygotujemy coś fajnego
– wyjaśniła Maria Durska.
Taki model wyrastał właśnie z kultury Cystersów: - W tej wspólnocie obok pracy była nauka, bo każdy musiał czytać i opanować swój zawód, a co najważniejsze, mieć radość z tego, że wykonuje tę pracę, która nie jest tylko dla niego. On to, co tam zarobi, przyniesie do domu. A w domu jest rodzina, która też utrzymuje dom. Każdy dzieciak też ma swoją rolę w domu. Jeden drugiemu pomaga, jeden drugiemu służy.
Od 1749 Ślązacy przez 200 lat – za wyjątkiem ziem, które Polska odzyskała w II Rzeczpospolitej – bronili katolicyzmu i polskości. - Ślązak zamknął się w sobie, bo jak przyszedł Niemiec, to go przezywał: ty Polaku, to miało być obelżywe. A potem przyszedł Rusek i przezywał go od folksdojcza, od Niemca.
Rozmowę o fascynującej historii walki Ślązaków o polskość i katolicyzm obejrzeć można poniżej: