- Jeśli uznawano, że zwieńczeniem kariery urzędnika [w MSZ] będzie nominacja polityczna, to miał on wystarczająco dużo motywacji, by zachowywać się politycznie. W tej sytuacji trudno było więc mówić o etosie urzędniczym, etosie służby zagranicznej, etosie dyplomatycznym - mówił w wywiadzie z Tomaszem Sakiewiczem dla tygodnika "Gazeta Polska" Zbigniew Rau, minister spraw zagranicznych.
Minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau był pytany o to, czy nowa ustawa o służbie zagranicznej jest tylko poprawianiem wcześniejszych rozwiązań, czy dalej idącą zmianą w MSZ.
- Jestem absolutnie przekonany, że zmiany muszą być fundamentalne, systemowe i jednoznaczne. Z tym przekonaniem przystępowałem do prac nad ustawą. Zasadniczą kwestią jest oddzielenie elementu politycznego od urzędniczego. Tutaj resort w sposób widoczny, a nawet bardzo wyrazisty, odstawał od reszty administracji rządowej. Podstawowe założenie funkcjonowania administracji rządowej sprowadza się do tego, że w państwie demokratycznym większość parlamentarna powołuje swój rząd. Ma on realizować wolę wyborców we władzy wykonawczej. Zatem do każdego ministerstwa wchodzi minister, wiceministrowie. To są ludzie odpowiedzialni za realizację politycznego mandatu w danym resorcie
- mówi w "Gazecie Polskiej" Zbigniew Rau.
Jednocześnie - jak tłumaczy szef MSZ - w ministerstwie są setki, a czasem nawet tysiące urzędników, którzy mają te same kompetencje, te same zadania niezależnie od konstelacji politycznej wyłonionej w wyborach.
- Zatem są to eksperci, ludzie z doświadczeniem zawodowym, wiedzą fachową. Mają służyć państwu niezależnie od tego, kto formułuje rząd i czyja wola polityczna jest realizowana w tym ministerstwie. Aby ci urzędnicy najbardziej merytorycznie, najbardziej skutecznie wspierali polityków w resorcie, muszą być apolityczni. To rzecz oczywista. Dlatego mamy w każdym resorcie korpus służby cywilnej, a więc urzędników, którzy mają swoje przywileje w zamian za apolityczny charakter ich pracy. Tego właśnie faktycznie nie było w resorcie spraw zagranicznych - tłumaczy Rau.
Zdaniem szefa MSZ, "ambasador ma realizować politykę państwa polskiego w państwie przyjmującym w sposób określony przez daną formację rządzącą".
- Jeśli natomiast uznawano, że zwieńczeniem kariery urzędnika będzie nominacja polityczna, to miał on wystarczająco dużo motywacji, by zachowywać się politycznie. W tej sytuacji trudno było więc mówić o etosie urzędniczym, etosie służby zagranicznej, etosie dyplomatycznym
- mówi minister. I jak dodaje, "reforma ma na celu wprowadzenie jasnego rozróżnienia polityczności i apolityczności".
Zbigniew Rau pytany przez Tomasza Sakiewicza o to, jak z punktu widzenia Polski ocenia zmiany, które zaszły w USA, mówi, że "będzie to przede wszystkim kontynuacja, ponieważ wynika to z konstelacji politycznej, którą określa intensyfikująca się rywalizacja chińsko-amerykańska".
- Na to nakładają się relacje między Rosją a NATO. NATO uznało, że zagrożeniem militarnym jest Rosja. Geopolityka nie zmienia się, jesteśmy na wschodniej flance NATO. Także dlatego, że jesteśmy tradycyjnym i aksjologicznie wypróbowanym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych niezależnie od tego, kto rządzi w tym państwie - powiedział.
Cały wywiad Tomasza Sakiewicza z szefem MSZ - w najnowszym wydaniu tygodnika "Gazeta Polska"!
Zobacz co przygotowaliśmy w najnoszym numerze tygodnika #GazetaPolska.
— Gazeta Polska - w każdą środę (@GPtygodnik) February 2, 2021
Polecamy zakup wydania elektronicznego dostępnego na https://t.co/4iBN2D7fFX pic.twitter.com/mNcCZoox5W