Ponad milion widzów w ciągu sześciu dni od premiery obejrzało „Botoks”. Tak mocnego antyaborcyjnego obrazu w polskiej kinematografii jeszcze nie było. – Jestem katolikiem i kwestia aborcji jest dla mnie czytelna. Nigdy nie chciałem jej w moim życiu. Nigdy bym na nią nie pozwolił – mówi na łamach „Gazety Polskiej” Patryk Vega, reżyser filmu.
Od wczoraj jest już dostępny najnowszy numer tygodnika „Gazeta Polska”.
Napisał Pan na Facebooku, że Pana ostatni film „rozszerza światło w świecie ogarniętym ciemnością”. Z czego wypłynęło to Pana nagłe opowiedzenie się po „jasnej stronie”?
Znalazłem się w takim momencie, w którym uświadomiłem sobie, jaką mocą dysponuję poprzez moje filmy. Zrozumiałem, jaką odpowiedzialność niesie ze sobą fakt, że ogląda je nawet 10 mln osób. Dotarło do mnie, że kino to nie tylko rozrywka i że mogę dzięki niemu przekazać istotne wartości.
Rozumiem, że po nakręceniu tak ostro antyaborcyjnego filmu nie wybiera się Pan na żaden „czarny protest”?
Jestem katolikiem i kwestia aborcji jest dla mnie czytelna. Nigdy nie chciałem jej w moim życiu. Nigdy bym na nią nie pozwolił. Dlatego nie pojawiłem się na „czarnym marszu”, choć z drugiej strony uważam, że kobiety są naprawdę dyskryminowane w swoich zawodach. Uważam, że aktywność polegająca na artykułowaniu samych tych praw jest w porządku.
Vega przyznał, że wszystkie sceny, które znalazły się w filmie, nie tylko te dotyczące przemysłu farmaceutycznego, zostały wzięte z życia jeden do jednego.
Nie ma w nim niczego, co nie wydarzyło się naprawdę. Złagodziłem jedynie jedną ze scen dotyczącą interwencji domowej, gdyż pokazanie jej taką, jaka była, byłoby nie do oglądania
– stwierdził reżyser.
Cała rozmowa z Patrykiema Vegą w najnowszej „Gazecie Polskiej”.
Patryk #Vega szczerze przeciw aborcji!
— Gazeta Polska (@GPtygodnik) 10 października 2017
Zobacz co jeszcze przygotowaliśmy w najnowszym tygodniku #GazetaPolska RT pic.twitter.com/LQ0f7ZP9sb