"Samolot Prezydenta RP zbliżał się do Smoleńska w czasie, gdy na ziemi trwały ostatnie przygotowania do dużych ćwiczeń, w które zaangażowane były m.in. regionalne struktury FSB odpowiedzialne za koordynację działań antyterrorystycznych. O ile ćwiczenia miały służyć zgrywaniu różnorodnych sił, to można zakładać, że w rejonie były aktywne wojskowe oddziały specjalne. Czy właśnie dlatego w Smoleńsku mieliśmy o tyle dziwną sytuację, że natychmiast na miejscu katastrofy były obecne bardzo liczne zespoły FSB? W historii Rosji znane są sytuacje, gdy antyterrorystyczne ćwiczenia w terenie były wykorzystywane do zamaskowania operacji likwidacyjnych wobec np. grup przestępczych" - czytamy w tekście „GP”.
Lot został przerwany
- Skojarzenie jest bardzo proste. Lot faktycznie został przerwany. Głównie chodzi mi o to, żeby pokazać szerszy kontekst tego, co działo się na ziemi. Ma to ogromne znaczenie do zrozumienia tego, że ta wizyta była nieprzygotowana
- powiedział generał Kowalski.
Rozmówca red. Michała Rachonia zwrócił uwagę, że być może istniały tam jednostki, które "są wyposażone w specjalistyczny sprzęt, który pozwala na przykład śledzić samolot". - Nie mówiąc już oczywiście o tym, że mogło dziać się coś więcej, na przykład zdalne sterowanie samolotu z ziemi - zaznaczył.
Znamy prawdę
Redaktor prowadzący przypomniał o premierze raportu w Telewizji Republika na temat katastrofy, w którym mowa była o tym, że na pokładzie samolotu doszło do dwóch eksplozji oraz że międzynarodowe instytucje badawcze na próbkach samolotu znalazły ślady materiałów wybuchowych. - Stajemy obecnie wokół naukowo potwierdzonej okoliczności. To już nie jest jakaś spekulacja. Wszystko to, czego dokonał zespół zgromadzony w podkomisji smoleńskiej, praktycznie wyklucza już spekulacje - powiedział.
- Jesteśmy obecnie na etapie, w którym mamy przed sobą dosyć rozdzierającą prawdę, że ten samolot, zanim dotknął ziemi, już zaczął się rozczłonkowywać i tak naprawdę eksplozja zabiła ludzi i zniszczyła samolot
- podkreślił generał bryg. Andrzej Kowalski.