- Jesteśmy już na etapie, w którym mamy przed sobą dosyć rozdzierającą prawdę, że ten samolot, zanim dotknął ziemi, już zaczął się rozczłonkowywać i tak naprawdę eksplozja zabiła ludzi i zniszczyła samolot - powiedział gen. bryg. Andrzej Kowalski, były szef Służby Wywiadu Wojskowego w rozmowie z Michałem Rachoniem w programie TVP Info "Minęła 20". Tematem przewodnim były informacje zawarte w artykule wojskowego w najnowszym wydaniu „Gazety Polskiej”.
"Samolot Prezydenta RP zbliżał się do Smoleńska w czasie, gdy na ziemi trwały ostatnie przygotowania do dużych ćwiczeń, w które zaangażowane były m.in. regionalne struktury FSB odpowiedzialne za koordynację działań antyterrorystycznych. O ile ćwiczenia miały służyć zgrywaniu różnorodnych sił, to można zakładać, że w rejonie były aktywne wojskowe oddziały specjalne. Czy właśnie dlatego w Smoleńsku mieliśmy o tyle dziwną sytuację, że natychmiast na miejscu katastrofy były obecne bardzo liczne zespoły FSB? W historii Rosji znane są sytuacje, gdy antyterrorystyczne ćwiczenia w terenie były wykorzystywane do zamaskowania operacji likwidacyjnych wobec np. grup przestępczych" - czytamy w tekście „GP”.
- Skojarzenie jest bardzo proste. Lot faktycznie został przerwany. Głównie chodzi mi o to, żeby pokazać szerszy kontekst tego, co działo się na ziemi. Ma to ogromne znaczenie do zrozumienia tego, że ta wizyta była nieprzygotowana
- powiedział generał Kowalski.
Rozmówca red. Michała Rachonia zwrócił uwagę, że być może istniały tam jednostki, które "są wyposażone w specjalistyczny sprzęt, który pozwala na przykład śledzić samolot". - Nie mówiąc już oczywiście o tym, że mogło dziać się coś więcej, na przykład zdalne sterowanie samolotu z ziemi - zaznaczył.
- Jesteśmy obecnie na etapie, w którym mamy przed sobą dosyć rozdzierającą prawdę, że ten samolot, zanim dotknął ziemi, już zaczął się rozczłonkowywać i tak naprawdę eksplozja zabiła ludzi i zniszczyła samolot
- podkreślił generał bryg. Andrzej Kowalski.