10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Dzień Wielkości. O imieninach Marszałka Piłsudskiego

Był chłodny ranek marca 1934 r. W Alejach Ujazdowskich drzewa pokryte były szronem. Mieczysław Lepecki, adiutant Józefa Piłsudskiego, wszedł do sypialni, by go obudzić. Kaszlnął. Nic. Zaczął przesuwać krzesła. Znowu nic. Marszałek spał. W końcu odważył się krzyknąć: „Panie Marszałku!”. Piłsudski powoli otworzył oczy. Spojrzał i mruknął: „A co?”. „Już ósma”– odpowiedział oficer. Za chwilę mieli wyjechać do Wilna, by tam, w gronie rodziny, świętować imieniny Piłsudskiego. Pod koniec życia twórca Legionów uciekał w dniu swych imienin od całego państwowego blichtru do kraju lat dziecinnych.

Imieniny Józefa Piłsudskiego na szlaku legionów podczas I wojny światowej
Imieniny Józefa Piłsudskiego na szlaku legionów podczas I wojny światowej
muzeumpilsudski.pl

Gdy pociąg z Marszałkiem jechał na Wileńszczyznę, ten wspominać nagle zaczął wojnę roku 1920. Rozmawiał z Lepeckim, który przyklejając czoło do szyby, patrzył na zmieniający się krajobraz. Gdy mijali Niemen Marszałek podszedł do okna. Zawsze tak robił.

Niemen był zamarznięty, a lód pokryty warstwą śniegu. Na niewielkim kawałku, odmiecionym do czysta, ślizgała się jakaś młoda para. – pisał w swoich wspomnieniach Lepecki – W poprzek rzeki jechał na jednokonnych saneczkach chłop w kożuchu, a przy brzegu »miejskim« ktoś rąbał lód. Marszałek stał zadumany i spoglądał w dół rzeki, ku małemu krajowi północnemu, tak obcemu, a tak bliskiemu jednocześnie. Twarz Mu się namarszczyła, nasrożyła. Olbrzymie brwi nawisły ponad samymi oczami, prawie je przysłoniły.

 

Widzę niemal tę scenę przed sobą, słyszę turkot pociągu „imieninowego” i z wnętrza salonki, jak za biegiem myśli Marszałka idę wstecz, o lat blisko dwadzieścia. Do roku 1915…

Najwierniejsza „podkowa”
Jesteśmy w Grudzynach nad Nidą, 19 marca, drugiego roku wojny. Już od ośmiu miesięcy nasze Legiony walczą o Niepodległość. A tego dnia Legioniści będą po raz pierwszy obchodzić uroczyście imieniny swego ukochanego Komendanta – imieniny, które staną się potem „obowiązkowym” świętem dla każdego legionowego patrioty, będą z pompą celebrowane każdego roku, aż do śmierci Piłsudskiego, a także i w latach późniejszych… Tym razem w imieninową atmosferę przenosi nas genialne pióro reportera I Brygady Juliusza Kadena-Bandrowskiego –

Zamieciono wielką salę opuszczonego dworu… Zapowiedziano, by nikt nie rzucał niedopałków na podłogę… Przy schodach ukryliśmy orkiestrę… Obsadziliśmy czujnie telefon, by dano nam natychmiast znać, gdy komendant wyjedzie z obrębu bateryi… Obsadziliśmy drogę, prowadzącą do dworu, by zawczasu widzieć, kiedy zacznie się zbliżać.

W trakcie tego oczekiwania na solenizanta, we dworze gromadzili się oficerowie. Był „ogromny, do Scypiona Afrykańskiego podobny” komendant karabinów maszynowych – Słonecki, był i szef saperów – Dąbkowski, a także dowódca żandarmerii – Jur. Za mistrza ceremonii robił podporucznik Sulistrowski, który błyszczał elegancją i manierami. Ściskał mu rękę kapitan Berbecki (ten, którego rannego w 1916 r. żołnierze ściągali z pola bitwy pod Kostiuchnówką). Pojawili się kapitanowie Fleszar i Scaevola, major Śmigły, kapitan Śniadowski i komendant artylerii Brzezina. Był porucznik Litwinowicz i kapitan Wyrwa. Jednym słowem – legionowa śmietanka. 
Nagle alarm! Poszło hasło, że nadjeżdża solenizant! Orkiestra zaczęła grać marsza. Komendant ze świtą zajechali przed klomb.

W sali gromadzi się wszystko – zapisuje Kaden – gdy Komendant wszedł, staliśmy jakby półkolem w podkowę. Runął jeden dźwięk ostróg, siwe mundury sprężyły się, służbista gotowość zaciążyła na twarzach. Zaś jeśli podkowa jest znakiem pomyślności, to ta żywa i szara, w której kształcie staliśmy, najwierniejsza jest, jaką Komendant w swem życiu spotkał…

Cały artykuł Tomasza Łysiaka o świętowaniu imienin Komendanta można przeczytać w tygodniku Gazeta Polska.

 



Źródło: tygodnik Gazeta Polska

#imieniny Piłsudskiego #Tomasz Łysiak #Gazeta Polska

Tomasz Łysiak