Jak napisał: „Niektóre z kuriozalnych opisów obiecują »queerową bezpieczną przestrzeń«(!), »feminizm« lub »antysystemowość«”. I dodał: „Jestem bardzo ciekawy, jakie fikołki mentalne muszą wykonywać organizatorzy i DJs, żeby uparcie, co weekend promując własnymi twarzami i ksywami zamknięte deathparties w szczycie pandemii, nie zauważać szkodliwości swoich zachowań (które nie zaczęły się wczoraj) i nieironicznie utyskiwać na dyskomfort lockdownu”. Współczuję bliskim tych imprezowiczów. Szczególnie gdy zabraknie im tchu.