To, co się stało wokół zatrzymanych i skutych żołnierzy, powoduje, że nie jest mi łatwo pisać o eurowyborach, ale wspomnieć o tym trzeba, bo mogą one być punktem zwrotnym w historii Polski i Europy. Te dwie sprawy jakoś łączą się ze sobą, i to nie tylko symbolicznie - pisze Tomasz Sakiewicz w "Gazecie Polskiej Codziennie".
Polscy żołnierze, wysłani zamiast specjalnych oddziałów policji, które zajmowały się pacyfikowaniem rolników, zostali zmuszeni od oddania strzałów ostrzegawczych, żeby zatrzymać hordę nacierających na granicę imigrantów, z których – jak zapewniał sam premier Donald Tusk – 90 proc. ma paszporty albo wizy rosyjskie.
Żołnierze są nieustannie atakowani kamieniami i ostrymi narzędziami, więc działali nie tylko w obronie granicy, ale i swojej własnej. Zostali za to zatrzymani, skuci i do dzisiaj są zawieszeni, mając postawione ciężkie zarzuty. W efekcie kolejne zaatakowane oddziały bały się użyć broni. O nieszczęście się prosiło. Mamy kilku rannych żołnierzy, jeden z nich nie przeżył.
To wszystko próbowano ukryć przed opinią publiczną. Wystawili naszych żołnierzy, tak jak wystawiają Polskę. Trzeba to przerwać. Trzęsienie ziemi w najbliższych wyborach bardzo to ułatwi. Idźmy na wybory. Pogońmy zdrajców i szkodników.