Decyzją nieprawomocną sędzi Katarzyny Przepióry wydająca „GPC”, spółka Forum, ma wpłacić „Niemcowi” 15 tys. zł z odsetkami od dnia wniesienia pozwu.
Zbigniew S. ps. Niemiec. poczuł się urażony tekstem o jego roli w czasie konfliktu na Krakowskim Przedmieściu w 2010 r. gdy zjawiał się regularnie w grupie osób dokonujących ataków na modlących się przy krzyżu postawionym przed Pałacem Prezydenckim.
Sąd uznał, że tekst łamie zasady etyki dziennikarskiej. Sędzia nie dopatrzyła się niczego prowokacyjnego w zachowaniu „Niemca” na Krakowskim Przedmieściu ani zachowania wymierzonego w krzyż ustawiony przed Pałacem Prezydenckim.
Użyte w tytule artykułu słowo „prowokator” ma obrazować ogólnie negatywną postawę powoda, jest zwykłym epitet, który nie poddaje się weryfikacji w kategoriach prawdy i fałszu
– mówiła uzasadniając wyrok sędzia Przepióra.
Według sądu, zestawienie „nawet prawdziwych informacji” tworzy w tekście wrażenie błędne i krzywdzące wobec powoda, któremu należy się szacunek.
W tych kategoriach należy traktować skonfrontowanie przeszłości karnej powoda, to, że mógł on współpracować z WSI i ma związek z szantażem wobec Krzysztofa Piesiewicza. Analiza artykułu prowadzi do wniosku, że intencją artykułu nie było przedstawienie wydarzeń spod Pałacu Prezydenckiego, lecz arbitralne przedstawienie powoda jako przestępcy najgorszego sortu
- mówiła sędzia.
Według informacji, jakie przytaczano na temat, „Niemca” w tekście, został on w 1997 r. skazany na 9 lat więzienia za gwałt i napad z bronią w ręku. Policja wskazywała na bezwzględność, z jaką działała grupa przestępcza, w skład w której wchodził. Dokonywała ona według policji napadów na agencje towarzyskie, z użyciem broni palnej, rabowania ich i gwałcenia kobiet.
W 2011 r. Zbigniew S. został też skazany na 1,5 roku więzienia za kierowanie grupą, która zastawiły pułapkę na byłego senatora, Krzysztofa Piesiewicza.
CZYTAJ TEŻ: Ulga dla pozywającego wydawcę „GPC”. Zadymiarz z Krakowskiego Przedmieścia nie zapłaci
W sprawie pozwania wydawcy "Codziennej" sąd od początku podejmował kontrowersyjne kroki. Mimo iż to Zbigniew S. składał pozew, dostał adwokata z urzędu. Działo się tak, choć S. nie podjął żadnych prób rozmów ugodowych ani nie kierował próśb o sprostowania. O tym, że S. nie zamierzał podejmować mediacji, napisał w pozwie, otwartym tekstem, jego pełnomocnik procesowy. S. został też wspaniałomyślnie zwolniony z kosztów procesu, co ma zwykle miejsce jedynie wobec osób mających najtrudniejsze warunki bytowe.