Tak się bowiem składa, że wiarygodność Kościoła zależy nie tylko od jego podejścia do ofiar molestowania seksualnego, lecz także od głoszenia i obrony Ewangelii życia. Tam, gdzie ona znika, tam Kościół traci smak, przestaje być znakiem sprzeciwu. Dla mnie to też niezmiernie istotne, bo ja jestem przeciwko aborcji, z tego samego powodu, dla którego jestem przeciwko pedofilii i wykorzystywaniu seksualnemu nastolatków. W jednym i drugim przypadku trzeba bronić praw słabszych przeciwko silniejszym. To dla mnie podstawowy imperatyw. Nie religijny, moralny.