Tyle że Borys Budka i towarzyszący mu Radosław Sikorski swoje niezwykle groźne miny kierują wcale nie w stronę Putina, skądinąd słusznie zakładając, że ten neocar nie bardzo się nimi przejmie. Całą energię przeznaczają na demagogiczną krytykę własnego rządu. Obaj bezkompromisowo łają go i chlaszczą z taką zapiekłością, że postronny obserwator miałby poważne wątpliwości, w której drużynie grają i czy na pewno jest to nasza drużyna.