Prawda jest jednak taka, że polscy przemysłowcy są cenieni, bo są tani, a ich jedyna możliwość rozwoju to produkcja jeszcze większej ilości. W związku z tym znikają rodzinne gospodarstwa, gdzie zwierzęta się szanowało, a rozwija się fermerstwo, które wkrótce upadnie, bo na globalnym rynku nie jesteśmy w stanie wygrać konkurencji. Polskie rolnictwo dzisiaj to nie potęga. To walka o przetrwanie. Ale umówmy się, rolnicy nie chcą iść w dobrostan zwierząt. Chcą konkurować globalnie, a w razie czego rzucać świniakami po ulicy. Ich wybór. A ja powtórzę za Norwidem: „Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba; Podnoszą z ziemi przez uszanowanie; Dla darów nieba; Tęskno mi, Panie”.