Na wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych spoglądamy zwykle z ogromnymi nadziejami, jakby właśnie tam, w Waszyngtonie, decydowały się losy świata. Obecna kampania prezydencka w USA toczy się pod dyktando pandemii koronawirusa, protestów Black Lives Matter i coraz bardziej napiętych stosunków z Chinami.
Zwykle debata prezydencka koncentrowała się wokół ekonomii. Pandemia uderzyła w najsłabszych. Miliarderzy obronili swoje pozycje. Czy to dobra wiadomość dla obozu republikanów?
Od początku pandemii aktywa amerykańskich miliarderów wzrosły o ponad 584 mld dol., podczas gdy majątek gospodarstw domowych stopniał aż o 6,5 bln dol. Tak wynika z opublikowanej analizy Institute for Policy Studies and Americans for Tax Fairness, w której stwierdzono, że majątek amerykańskiej klasy miliarderów wzrósł o 20 proc. w okresie od 18 marca do 17 czerwca. W tym samym czasie liczba nowych miliarderów wzrosła o 29. Z kolei analiza „Forbesa” wskazuje, że łączna wartość netto 643 miliarderów z USA wzrosła z 2,9 bln do 3,5 bln dol. W tym samym okresie 45,5 mln Amerykanów złożyło wniosek o zasiłek dla bezrobotnych.
Pięciu najbogatszych Amerykanów – Jeff Bezos, Bill Gates, Mark Zuckerberg, Warren Buffett i Larry Ellison – odnotowało wzrost bogactwa o 101,7 mld dol., czyli o 26 proc., od początku pandemii. Założyciel i dyrektor generalny Facebooka Mark Zuckerberg dodał kolejne 32 mld dol. do swojej fortuny, co daje trzymiesięczną stopę wzrostu na poziomie 58,6 proc. Nie może narzekać Bill Gates, który zanotował 11,7-proc. wzrost, powiększając swój majątek o 11,5 mld dol.
Obaj kandydaci do Białego Domu prześcigają się w oskarżaniu drugiej strony o „faszyzm”. Pierwszy zaczął obecny prezydent Stanów Zjednoczonych w przemówieniu pod wykutym w ścianie Mount Rushmore pomnikiem czterech prezydentów: Waszyngtona, Jeffersona, Roosevelta i Lincolna, kiedy odniósł się do fali przemocy i dewastacji po zabiciu pod koniec maja w Minneapolis przez policję George’a Floyda.
Trump powiedział wówczas, że trwa „bezlitosna kampania, by wymazać naszą historię, zniesławić naszych bohaterów, usunąć nasze wartości i zindoktrynować nasze dzieci”. – W naszych szkołach, naszych redakcjach, a nawet salach konferencyjnych pojawił się nowy, skrajnie lewicowy faszyzm. Jeśli nie mówisz ich językiem, nie wykonujesz ich rytuałów, nie recytujesz ich mantr i nie podążasz za ich dowództwem, to jesteś cenzurowany, wykluczany, umieszczany na czarnej liście, oskarżany i karany” – dodał. Prezydent USA bardzo mocno odniósł się do lewackiej postawy, która zagraża zwykłym obywatelom: „Lewicowa rewolucja kulturowa ma na celu obalenie amerykańskiej rewolucji”. Trump zapewnił, że będzie stał na straży amerykańskiej historii i dziedzictwa.
Podczas protestów w USA zniszczono wiele kościołów, synagog i pomników historii. Dopuszczano się także pospolitych przestępstw: rozbojów, włamań, pobić i podpaleń. W ten sposób swoje idee wyrażały grupy skrajnie lewicowe – Antifa, komuniści, anarchiści oraz wszelkie mniejszości.
Demokraci nie pozostają dłużni. Profesor Uniwersytetu Rhode Island Erik Loomis stwierdził niedawno, że zabicie wyborcy Trumpa można moralnie uzasadnić. Loomis opublikował post na swoim blogu pt. „Dlaczego Michael Reinoehl został zabity?”. Michael Forest Reinoehl to człowiek związany ze śmiertelnym postrzeleniem Aarona „Jaya” Danielsona, do którego doszło 29 sierpnia br., członka konserwatywnej frakcji Patriot Prayer popierającego Donalda Trumpa. Sam Reinoehl zginął kilka dni po zabójstwie Danielsona podczas próby zatrzymania przez policję. „Zabił faszystę. Nie widzę w tym nic złego” – napisał profesor Erik Loomis. „Michael Reinoehl to facet, który zabił faszystę w Portland w zeszłym tygodniu. Przyznał to i powiedział, że boi się, że gliniarze go zabiją. Cóż, teraz zabili go gliniarze” – wyjaśnił. Jeden z czytelników skomentował artykuł, pisząc: „Erik, on zastrzelił człowieka”, odnosząc się do Reinoehla. Profesor Loomis odpowiedział: „Zabił faszystę. Nie widzę w tym nic złego, przynajmniej z moralnego punktu widzenia”. Jeszcze wcześniej naukowiec krytykował prezydenta Donalda Trumpa, pisząc na Twitterze: „Trump jest obiektywnie za COVID. Tak, to znaczy, że kiedy republikanie zorientowali się, że COVID będzie nieproporcjonalnie bardziej wpływać na ludzi kolorowych i biednych, przestali przejmować się tym, żeby cokolwiek z tym zrobić”.
Donald Trump od początku twierdził, że koronawirus powstał w laboratorium w Wuhanie. Bez ogródek oświadczył, że widział dowody, iż SARS-CoV-2 pochodzi z chińskiego laboratorium w Wuhanie. Jednocześnie zagroził Pekinowi, że wyciągnie konsekwencje, jeśli okaże się, że chińskie władze dopuściły do rozprzestrzeniania się zarazy na inne kraje. – Jak to się stało, że zatrzymali ruch powietrzny wewnątrz Chin, a nie zatrzymali samolotów do Stanów Zjednoczonych i do całej Europy? – pytał amerykański prezydent na konferencji prasowej w Białym Domu.
Na pytanie, czy widział dowody na laboratoryjne pochodzenie chińskiego wirusa z Wuhanu, odpowiedział twierdząco: – Tak, widziałem. I uważam, że Światowa Organizacja Zdrowia powinna się wstydzić, bo zachowuje się jak agencja public relations Chin.
Napięcie między Waszyngtonem a Pekinem wkroczyło w nową fazę. Tym bardziej że amerykańskie media ujawniły w zeszłym tygodniu biznesowe powiązania Joego Bidena z komunistycznymi Chinami. Fundusz powiązany z synem kandydata demokratów na prezydenta – Hunterem Bidenem – pomógł chińskiej firmie wojskowej zdobyć producenta części samochodowych ze stanu Michigan. Media ujawniły, że fundusz inwestycyjny o nazwie Bohai Harvest RST (BHR), będący częściowo własnością syna Bidena, Huntera, i pasierba sekretarza stanu Johna Kerry’ego, Chrisa Heinza, odegrał istotną rolę w ułatwieniu sprzedaży producenta części samochodowych Henniges Automotive z siedzibą w Michigan jednemu z głównych chińskich producentów samolotów wojskowych, Aviation Industry Corporation of China lub AVIC. Chodzi o transakcję z 2015 r., która była zatwierdzona przez administrację Baracka Obamy i Komitet ds. Inwestycji Zagranicznych w Stanach Zjednoczonych (CFIUS), zaledwie 15 miesięcy po tym, jak Stany Zjednoczone publicznie dodały jedną ze spółek zależnych AVIC do czarnej listy Departamentu Handlu. Kilka miesięcy potem wojska USA wznowiły patrole na Morzu Południowochińskim z powodu wzmożonej agresji militarnej Pekinu w regionie, gdzie wykorzystywane są… wojskowe samoloty produkowane przez firmę AVIC. W czerwcu Pentagon umieścił cały konglomerat AVIC na liście firm podlegających przyszłym sankcjom ze względu na jego powiązania z Armią Ludowo-Wyzwoleńczą.
Konserwatywni senatorowie republikańscy zwracali wielokrotnie administracji Białego Domu uwagę na konflikt interesów funduszu związanego z rodziną Bidenów. Joe Biden wraz synem mieli wspólnie latać do Pekinu, aby załatwiać interesy funduszu inwestycyjnego. Jedną z inwestycji było kupno udziałów w 2014 r. w China General Nuclear Power Corp., największej chińskiej firmie zajmującej się energią jądrową. „W 2016 r. firma została oskarżona wraz z inżynierem nuklearnym Szuhsiung »Allen« Ho o spisek mający na celu pomoc Chinom w nielegalnym uzyskaniu »wrażliwej i kontrolowanej« technologii nuklearnej ze Stanów Zjednoczonych. Ho, naturalizowany obywatel amerykański, przyznał się do winy i został skazany na dwa lata więzienia” – napisał portal JustheNews.com.
Obaj kandydaci idą łeb w łeb. Decydujące jak zwykle będą bezpośrednie debaty. A potem musimy się już tradycyjnie przygotować na skrupulatne liczenie głosów i wojnę na sądowe pozwy.
Autor jest założycielem i dyrektorem Instytutu Globalizacji (www.globalizacja.org)