Nie ma dobrych wiadomości dla mieszkańców terenów nad Wisłą. Prawdopodobnie jeszcze miesiąc będzie trwało uruchamianie przez miasto stołeczne bajpasu, którym ścieki popłyną do Wisły. – Cały czas monitorujemy stan wody w Wiśle. Wszystko wskazuje na to, że szczęśliwie Wisła nie zmienia swoich fizykochemicznych właściwości – powiedział wczoraj wiceprezydent Warszawy Robert Soszyński.
W ubiegłym roku utworzenie tymczasowego bajpasu na ścieki zajęło rządowi 13 dni. Tym razem jednak nie ma nawet mowy o tak szybkim działaniu. Most pontonowy będzie gotowy do czwartku, ale zdaniem wiceprezydenta Soszyńskiego układanie rur zajmie kolejne cztery tygodnie.
– To nie jest długo. My nie zamierzamy ścigać się na dni i udowadniać, kto szybciej jest w stanie to ustawić. Termin czterech tygodni jest terminem bezpiecznym. My zakładamy, że uda się to zrobić kilka dni wcześniej. Nie możemy sobie pozwolić na błąd, który spowoduje obsuwę o kilka kolejnych tygodni
– mówił wczoraj wiceprezydent Warszawy.
Jeżeli więc rurociąg powstanie do końca września, będzie to rozwiązanie na sześć tygodni, bo w zasadzie most pontonowy będzie mógł stać do połowy listopada. W tym czasie jednak władze MPWiK mają przeprowadzić inwestycję w rury pod dnem Wisły. Mają być one przeciśnięte 10 m pod dnem. W tym wypadku jednak mówi się, że inwestycja potrwa miesiące. Wczoraj wiceprezydent Warszawy unikał konkretów, ale twierdził jednocześnie, że wariant optymistyczny zakłada, że uda się zgrać w czasie termin zwinięcia mostu pontonowego i termin rozpoczęcia działań rur. Cały proces rozpocznie się w przyszłym tygodniu. Wtedy też poznamy nazwę wykonawcy prac.
Tymczasem mieszkańcy miejscowości poniżej Warszawy już cierpią. W meandrach rzeki zbierają się grube warstwy fekaliów. Wiceprezydent Warszawy zna sprawę, ale nie przeszkadza mu to, by mówić, że woda w Wiśle nie zmieniła swoich fizykochemicznych właściwości.
Cały tekst w weekendowej "Gazecie Polskiej Codziennie"