Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Euro z Rosji za chwalenie Putina. Niemieccy nadawcy przed ważnym pytaniem

- Nadawcy publiczni w Niemczech muszą sobie zadać pytanie, dlaczego pozwolili Hubertowi Seipelowi bez przeszkód i dlaczego telewizja publiczna tak chętnie oferowała się jako platforma dla kremlowskiej propagandy - pisze portal dziennika "Welt". Sprawa dotyczy ujawnienia faktu, iż wspomniany dziennikarz otrzymywał ogromne kwoty za robienie Władimirowi Putinowi dobrego PR.

Niemieckie media twierdzą, że nadawcy publiczni muszą sobie zadać pytanie, dlaczego pozwolili działać bez przeszkód prokremlowskiemu dziennikarzowi
Niemieckie media twierdzą, że nadawcy publiczni muszą sobie zadać pytanie, dlaczego pozwolili działać bez przeszkód prokremlowskiemu dziennikarzowi
pixabay.com

W listopadzie 2014 roku telewizja ARD wyemitowała wywiad z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. "Nie został on jednak przeprowadzony przez krytycznego dziennikarza stacji, ale przez Huberta Seipela, który już wtedy był znany ze swoich prokremlowskich zapatrywań". A wywiad z człowiekiem, który właśnie rozpoczął kolejną wojnę w Europie, "był odpowiednio łagodny" - zauważa "Welt".

Teraz "Spiegel" i ZDF poinformowały, że Seipel otrzymał 600 000 euro od rosyjskiego oligarchy bliskiego Kremlowi za książkę o Putinie.

"Jest to ogromny skandal dla publicznego nadawcy, ponieważ wieloletni dziennikarz ARD najwyraźniej przyjął płatności od dyktatorskiego reżimu, który już w tym czasie wykazał swoje agresywne, wojownicze zamiary"

– pisze "Welt".

"Jednak skandal rodzi również pytania, które wykraczają daleko poza indywidualny przypadek. Na przykład, dlaczego w przeszłości telewizja publiczna w Niemczech tak chętnie oferowała się jako platforma dla kremlowskiej propagandy", wskazuje portal.

Prorosyjska narracja w niemieckiej TV

Pomiędzy grudniem 2013 roku, tuż przed pierwszą wojną Rosji z Ukrainą, a rosyjską inwazją w 2022 roku Seipel znalazł się w pierwszej dziesiątce gości poświęconych Rosji talk-show w telewizji publicznej - tak wynika z analizy Laender-Analysen, stowarzyszenia ośrodków badawczych ds. Europy Wschodniej. Na czele listy znalazł się prorosyjski lobbysta Aleksander Rahr, a na drugim miejscu Dmitrij Tulczyński, szef biura państwowej rosyjskiej agencji informacyjnej "Ria Nowosti" w Niemczech, informuje "Welt".

Trzecie miejsce zajął przyjazny Rosji były generał Harald Kujat, a kremlowska propagandzistka Gabriele Krone-Schmalz, podobnie jak Seipel, również znalazła się w pierwszej dziesiątce. "Rzuca to znaczące światło na utrzymującą się od dawna tendencję nadawców publicznych do działania w roli megafonu dla rosyjskich apologetycznych komunikatów".

"Nadawcy publiczni muszą zrobić znacznie więcej, niż tylko zbadać sprawę Seipela", zauważa "Welt". Podobnie jak Niemcy muszą rzucić światło na rosyjskie powiązania w niemieckiej polityce, tak nadawcy publiczni muszą ujawnić sieci powiązań z Kremlem we własnych stacjach.

Sprawa odbije się echem

Do całej sytuacji odniósł się także brytyjski "The Guardian". Dziennik zaznacza, że sprawa Seipela jedną z pierwszych, gdzie wpływowy zachodni dziennikarz jest łączony ze znacznymi płatnościami, które mogą być postrzegane jako próba zapewnienia sobie pozytywnego wizerunku w międzynarodowych mediach przez pro-putinowskie podmioty.

Gazeta dodaje, że te rewelacje prawdopodobnie odbiją się echem w całych Niemczech, gdzie od zeszłorocznej inwazji Rosji na Ukrainę toczy się debata na temat roli, jaką część elity politycznej i biznesowej tego kraju odegrała w utrzymaniu Putina u władzy, m.in. ze względu na długoterminową zależność największej europejskiej gospodarki od rosyjskiej ropy i gazu.

 



Źródło: PAP, niezalezna.pl

#media #Niemcy #propaganda