Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Media

Czyżby wstydzili się interwencji? Policjanci żądają ogromnych pieniędzy

Najwyraźniej nie chcą, aby ktoś patrzył im na ręce. Policjanci w wezwaniach przedsądowych straszą pozwami i żądają ogromnych sum. W krótkim czasie takie pisma otrzymali zasłużony opozycjonista z czasów PRL, znany fotoreporter, a także Telewizja Republika. Powód? Za każdym razem chodzi o dokumentowanie interwencji na służbie i prawny wytrych pod hasłem „rozpowszechniania wizerunku”. Straszak, który ma zniechęcić innych?

Gdy stykam się z tego rodzaju roszczeniami prawnymi i pamiętam o orzecznictwie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, jestem zdziwiony. Oczywiście, można zażądać wiele – żeby nie powiedzieć: wszystkiego – ale sąd krajowy rozpoznający sprawę musi pamiętać o Strasburgu – tłumaczy „Gazecie Polskiej” prof. Ireneusz A. Kamiński, specjalista w zakresie prawa europejskiego, były sędzia ad hoc Trybunału. Nie brak bowiem wyroków określających standard prawny wynikający z Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. – EKPCz akcentuje, że jako opinia publiczna mamy prawo wiedzieć, jak się policjanci zachowywali podczas interwencji, jak ona przebiegała – dodaje prof. Kamiński. 

Tego dotyczyło chociażby rozstrzygnięcie w sprawie „Bild przeciwko Niemcy” (szczegóły w dalszej części).

– Trybunał stwierdził, że ochrona wizerunku, aczkolwiek nie pomijana, musi ustąpić interesom publicznym. Czy możliwe jest znalezienie formuły, która by wizerunek funkcjonariuszy policji chroniła w sposób mocniejszy? Wątpię. Tu interes publiczny jest mocniejszy – podkreśla prof. Kamiński.

Ujęcie „Batmana”

Podczas kampanii przed wyborami prezydenckimi nie brakowało ważnych momentów, ale do najbardziej spektakularnych niewątpliwie należała akcja trójki „super-bohaterów”. Najpierw na rynku w Tarnowie, podczas wiecu Rafała Trzaskowskiego, na dachu jednej z kamienic mężczyzna przebrany za „Zorro” rozwiesił transparent z hasłem: „Byle nie Trzaskowski”. W pościg za nim ruszyły służby, ale nie został ujęty. Później w Gliwicach w podobny sposób zadziałał „Spiderman”. A tuż przed ciszą wyborczą w oknie hotelu na Długim Targu w Gdańsku pojawił się „Batman”. W tym przypadku policjanci zareagowali błyskawicznie. Do hotelowego pokoju wtargnęła grupa funkcjonariuszy (umundurowanych oraz po cywilnemu) i niemalże na gorącym uczynku schwytała „złoczyńcę”. Co się działo podczas tej kuriozalnej interwencji, wiemy przede wszystkim dzięki zdjęciom zrobionych przez znanego gdańskiego fotoreportera Roberta Kwiatka. A co w tej historii najważniejsze – słynne już na całą Polskę kadry opublikowane zostały w mediach społecznościowych!

Chcą nie tylko pieniędzy

Minęło kilka tygodni i mamy zaskakujący ciąg dalszy tamtych wydarzeń. Robert Kwiatek otrzymał bowiem od adwokat reprezentującej dziewięciu policjantów pismo przedprocesowe. Za opublikowanie bez zgody zdjęć z ich wizerunkiem zażądali łącznie 89 tys. zł zadośćuczynienia za rzekome naruszenie dóbr osobistych. „Pismo to traktuję jako próbę wyłudzenia pieniędzy i zastraszenia dziennikarza…” – napisał na Facebooku gdański fotograf.

Policjanci chcą jednak nie tylko pieniędzy. Kwiatek miałby zamieścić przeprosiny w głównym wydaniu serwisu informacyjnego „Dzisiaj” w Telewizji Republika. Osobiście przez niego odczytane „spokojnym, jednostajnym głosem, bez wyrażania emocji, bez wykonywania gestów, znaków ośmieszających czy umniejszających powagę przeprosin”. 

No cóż, Pani mecenas i Panowie policjanci, widzimy się w sądzie, o ile oni przyjmą taki wniosek…” – napisał Kwiatek. „Nie zamierzam płacić ani przepraszać za mówienie prawdy”.

To już będzie reguła?

Bulwersująca sytuacja z Gdańska to jednak nie incydent – podobnych roszczeń jest więcej.

Ryszard Majdzik – patriota doskonale znany naszym Czytelnikom, zasłużony działacz antykomunistycznej opozycji w PRL – brał udział pod koniec lipca br. w demonstracji w Bogatyni i został wówczas wylegitymowany przez policjantów. Ich działania zarejestrował, a nagranie opublikował w mediach społecznościowych. Szybko otrzymał wezwania przedsądowe od dwóch funkcjonariuszy, którzy także zażądali pieniędzy, choć mniejszych niż koledzy po fachu z Gdańska. Jeden – 3,5 tys. zł, drugi – 5 tys. zł. 

Z kolei w marcu br. grupa policjantów z Małopolski wtargnęła do domu Majdzika. „Rzekomo szukali u niego nielegalnej broni palnej. I faktycznie, broń znaleźli, jednak były to dwa zabytkowe, skorodowane i niezdatne do użycia karabiny i pistolety oraz – także niezagrażająca bezpieczeństwu – ślepa amunicja” – informował portal Niezalezna.pl. Gospodarz rejestrował, co się działo podczas przeszukania, a wydarzenia „na żywo” pokazywała na antenie Telewizja Republika. Po czterech miesiącach siedmioro policjantów wysłało do stacji „Wezwanie do zaprzestania naruszeń dóbr osobistych oraz zapłaty”. Domagali się usunięcia nagrania z marcowej interwencji „z wszelkich możliwych platform internetowych”. Do tego dołączyli żądania finansowe. Niebagatelne, bo każdy z nich chce po 50 tys. zł „tytułem zadośćuczynienia za doznaną krzywdę”.

Nie tylko w Polsce

W wezwaniach przedsądowych policjantów – zarówno z Krakowa, jak i Gdańska – przywołany został artykuł 81. prawa autorskiego. – To przepis, który po prostu stwierdza, że każdy jest dysponentem swojego wizerunku i za jego rozpowszechnianie przysługuje mu wynagrodzenie – wyjaśnia prof. Kamiński.

Bliźniacze regulacje znajdują się w niemieckim prawie autorskim i na ich podstawie tamtejsze sądy rozpoznawały podobną sprawę – chodziło o interwencję policjantów w zamkniętym klubie, która została zarejestrowana, a kadry opublikował „Bild”. – Niemieckie sądy uznały, że nie wolno rozpowszechniać owego materiału bez wypikslowania twarzy policjantów. Nie chodziło więc o roszczenia finansowe, lecz o pewien środek o charakterze prewencyjnym: „rozpowszechniajcie, ale z zachowaniem ochrony wizerunku funkcjonariuszy” – stwierdza prof. Kamiński. – Czyli próbowano znaleźć pośrednie rozwiązanie.

To jednak nie zakończyło sporu, bo sprawa „Bild przeciwko Niemcy” trafiła do ETPCz. Wyrok zapadł 31 października 2023 roku, więc nie jest to orzeczenie archaiczne, gdy obowiązywały inne realia pracy mediów, zwłaszcza społecznościowych. Trybunał orzekł, że doszło do naruszenia artykułu 10. Europejskiej Konwencji Praw Człowieka dotyczącego „swobody wypowiedzi”.

Interes jednostki czy publiczny?

Jak wyrok ws. „Bild przeciwko Niemcy” przekłada się na sprawy z Polski? – Zwrócono uwagę, że z jednej strony istnieje wprawdzie ochrona interesu jednostki, ale z drugiej – jest interes publiczny, polegający na tym, że mamy prawo dowiedzieć się, zobaczyć, jak wygląda interwencja policji, czy funkcjonariusze nie posługują się przymusem w sposób rodzący wątpliwości, a być może nawet sprzeczny z prawem – wyjaśnia prof. Kamiński.

Jak tłumaczy ekspert prawa europejskiego, ETPCz, stwierdzając naruszenie Konwencji, wskazał, iż nie rozważono należycie kolizji interesu jednostki i interesu publicznego. – Europejski Trybunał Praw Człowieka powiedział: „Dobra, interes jednostki istnieje, ale trzeba go rozważyć w kontekście i adekwatnie, nie tylko w sposób pozorowany, w kontekście styku z interesami publicznymi” – dodaje prof. Kamiński. – Jeżeli więc mielibyśmy do czynienia z rozstrzygnięciem sądowym, w którym zasądzano na rzecz funkcjonariuszy zadośćuczynienie tylko z tego tytułu, że ich wizerunek został upubliczniony, bez rozważenia racji publicznych, tym bardziej Europejski Trybunał Praw Człowieka orzeknie, że mamy do czynienia ze złamaniem artykułu 10. Konwencji. To oczywiste – uważa były sędzia ad hoc ETPCz. 

Sądy krajowe muszą rozważyć kolizję interesu indywidualnego z interesami publicznymi. Jeżeli istnieje istotny interes publiczny, żeby pokazać interwencję policji, to w sposób znaczący osłabia to ochronę jednostki, w tym przypadku ochronę wizerunku funkcjonariusza – podkreśla.

Standard na całym świecie

Sytuację jednoznacznie ocenia prezes Telewizji Republika. – Interwencja policji ma się odbywać w imieniu państwa i społeczeństwa, co oznacza, że spełnia wszystkie standardy dobra publicznego. Tymczasem władza chce spowodować, że policja działa przeciwko temu dobru. Stąd też chęć schowania wykonawców tego typu poleceń – mówi redaktor Tomasz Sakiewicz. – To całkowicie demaskujące intencje władzy. Policjant, który działa dla dobra publicznego, nie musi się obawiać reakcji. Natomiast to, że media dokumentują działania władzy i stróżów prawa, jest oczywistym obyczajem i standardem w całym cywilizowanym świecie.

Z kolei Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, które podjęło interwencję ws. Roberta Kwiatka, podkreśla: „Ta sytuacja narusza zasadę wolności słowa i godzi w jeden z fundamentów porządku prawnego Rzeczypospolitej Polskiej, jakim ta wolność jest”.

Zasada „efektu mrożącego”?

Czy tego typu roszczenia nie mają wywołać efekt mrożący – jeden, drugi, dziesiąty pozew i przestaną fotografować/nagrywać interwencje policjantów? – Europejski Trybunał Praw Człowieka zdaje sobie z tego sprawę. Analizując rozstrzygnięcia krajowe zwraca uwagę, czy wyrok w jednostkowej sprawie nie będzie wywierał właśnie takiego efektu mrożącego w szerszym zakresie, a funkcja kontrolna związana z rejestrowaniem interwencji nie będzie mogła być realizowana – przyznał prof. Kamiński. – Tym bardziej że w obecnych realiach, w dobie mediów społecznościowych, ta funkcja kontrolna ulega rozproszeniu, demokratyzacji, mamy więcej owych „kontrolerów”. O tym też trzeba pamiętać.    

Źródło: Gazeta Polska