Jak mówili jeszcze kilka lat temu przodownicy "przyjaźni polsko-rosyjskiej", również po 10 kwietnia 2010 r.?
Bronisław Komorowski:
Polska liczy na ponowną intensyfikację dialogu z Rosją po wyborach prezydenckich - mówił prezydent na Monachijskiej Konferencji o Bezpieczeństwie. Jak mówił, Polska uruchomiła swój własny "reset" w stosunkach z Rosją, ale "jego dynamika dzisiaj także nie odpowiada naszym oczekiwaniom".
(4 lutego 2012, PAP)
Donald Tusk
"Nasz człowiek w Warszawie" - tak o polskim premierze napisał w piątek jeden największych serwisów internetowych gazeta.ru.
Równie dobrze można by powiedzieć odwrotnie - na to wskazywała atmosfera rozmów - o prezydencie Putinie: "nasz człowiek w Moskwie". Tyle samo by znaczyło - skomentował w wywiadzie Tusk.
- Uzgodniliśmy, że jedna prawda musi obowiązywać w relacjach polsko-rosyjskich. Jeśli pojawiają się problemy. Ba! Im więcej jest problemów gdzie zdania są różne tym bardziej trzeba rozmawiać. Relacje między naszymi państwami nie mogą polegać na tym, że jak jest nieporozumienie to odwracamy się plecami. Bo z tego będą tylko kłopoty.
(TVN24, 8 luty 2008 r.)
Ludzie są mądrzejsi od polityki i wolą rozwijać dobrosąsiedzkie stosunki bez emocji towarzyszących polityce - tak do polsko-rosyjskich relacji gospodarczych odniósł się premier Donald Tusk po zakończonym spotkaniu z premierem Rosji Władimirem Putinem
(PAP, 29 stycznia 2009 r.)

Radosław Sikorski:
- w komentarzu po liście Władimira Putina do Polaków (opublikowanym na łamach "Gazety Wyborczej")
Jesteśmy przeświadczeni, że polsko-rosyjskie partnerstwo i współpraca to istotny wkład do "budowy Wielkiej Europy", czerpiący przede wszystkim z procesu integracji europejskiej, ale również z formowania partnerstwa strategicznego pomiędzy Unią Europejską a Federacją Rosyjską.
Przejawem "twórczej logiki" na obecnym etapie kształtowania stosunków dwustronnych jest też język artykułu rosyjskiego Premiera. Jest to sposób narracji i argumentowania, jakim partner winien zwracać się do partnera.
(31 sierpnia 2009, Radosław Sikorski dla "Gazety Wyborczej")
- apelując o dołączenie Rosji do NATO
- Rosja jest potrzebna do rozwiązywania problemów europejskich i globalnych. Dlatego, gdyby spełniła warunki, mogłaby być w NATO
(Gazeta Wyborcza, 31 marca 2009)
Marcin Wojciechowski (obecny rzecznik MSZ, kiedyś dziennikarz "GW") i rosyjski korespondent "GW", Wacław Radziwinowicz we wspólnym tekście pt. "Putin żegna się ze stalinizmem":
Rozmach uroczystości katyńskich pokazuje, że nie był to blef ani teatr wobec Polski. Władimirowi Putinowi naprawdę zależało, by być w Katyniu, by uroczystości miały godną oprawę
(...) Putinowi chodziło jednak nie tylko o gest wobec Polski. Być może ważniejsze było jego przesłanie dla Rosji. Można je czytać tak: pożegnajmy się ze spuścizną stalinizmu, nie bójmy się o tym mówić. Nawet jeśli te sprawy są trudne, nie przynoszą nam chluby i dotyczą bolesnych kart w stosunkach z sąsiadami. (...)
W Katyniu Putin pokazał Rosji europejską drogę uporania się z przeszłością. Ważne, żeby kolejni ludzie z rosyjskiej wierchuszki zrozumieli ten kurs i zechcieli nim płynąć.
(7 kwietnia 2010 r., Gazeta Wyborcza)
Piotr Pacewicz, dziennikarz „Gazety Wyborczej”
Wyniki sondażu nie pozostawiają wątpliwości - Polacy są zadowoleni z przywrócenia w miarę normalnych relacji z Rosją i wizyty - pierwszej od czasów Leszka Millera - polskiego premiera w Moskwie.
Przez dwa lata rządów PiS w imię narodowego honoru doprowadził relacje z Rosją do stanu wrogiego zamrożenia. Po przegranych wyborach ostrzegał przed kapitulanckim podejściem Platformy do Rosji, a potem krytykował rząd, że ociepla kontakty z Moskwą kosztem Ukrainy.
Ta antyrosyjska mantra nie przemówiła do Polaków, szczególnie oporni okazali się ludzie młodsi i lepiej wykształceni.
(8 sierpnia 2008, Gazeta Wyborcza)
Daniel Olbrychski, aktor
Są w Rosji politycy, którzy zacierają ręce, jak Polacy się wygłupiają. Może nawet to prowokują - powiedział w Radiu ZET Daniel Olbrychski.
Ja, będąc szczwanym rosyjskim politykiem, na przykład w sprawie szczątków tego nieszczęsnego samolotu, bym powiedział: niech się jeszcze Polacy powygłupiają trochę, ośmieszą się. Przecież to jest stara technika rosyjskiej dyplomacji. Jeszcze za Katarzyny ambasador Repnin bawił się w skłócanie Polaków, to było jego główne zadanie. Wtedy Polacy się sami ośmieszają, osłabiają, własny dołek pod sobą kopią - dodał aktor.
- To dlaczego dajemy się w to wciągać? - zapytała Monika Olejnik.
- Bo jesteśmy głupi. Nie lubię głupoty i dlatego też wielu Polaków nie lubię - odpowiedział Olbrychski, którego zdaniem za konflikt z Rosją odpowiada "polska megalomania", ponieważ Polska dla Rosji jest "trzeciorzędnym problemem"
(2 Stycznia 2014, Radio Zet)
Monika Olejnik
"Więc jeśli nie ma teraz zamachów na przywódców, którzy rzeczywiście czynią dużo zła przeciwnikom, to dlaczego ktoś miałby zrobić zamach na Lecha Kaczyńskiego i kto? Miedwiediew, Putin? Bzdura!"
(14 luty 2011 r., tygodnik "Wprost")
Marcin Wojciechowski
Pradziadek Lecha Kaczyńskiego - Jasiewicz - był na przełomie XIX i XX w. carskim pułkownikiem. Zginął na Syberii w czasie rewolucji październikowej. Brzmi to paradoksalnie, zwłaszcza wobec lustratorskich i antyrosyjskich zapędów PiS
("Marzenie prezydenta - być jak Piłsudski" - Gazeta Wyborcza, 21 października 2008 r.)
Rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski, jako dziennikarz "Wyborczej" zapisał się również na kartach historii swoim tekstem z lutego 2010 r. "Putin zaprosił, ale kto pojedzie".
Pisał go dokładnie w czasie, gdy Władimir Putin razem z Donaldem Tuskiem prowadzili grę, której celem był nacisk na śp. prezydenta i ostatecznie rozdzielenie obchodów katyńskich. W skutek wspólnych działań, spotkanie szefów polskiego i rosyjskiego rządu zorganizowano 7 kwietnia, trzy dni przed oficjalnymi uroczystościami 10 kwietnia
- o tym dlaczego Kreml nie chce dopuścić do wizyty śp. Lecha Kaczyńskiego w Katyniu
Trudno się więc dziwić, że Rosja nie chce, by podczas kwietniowych obchodów w Katyniu Lech Kaczyński powtórzył "to było ludobójstwo". Ryzyko jest realne (...) - Zależy nam, by uroczystości katyńskie nie przerodziły się w demonstrację polityczną - powiedział niedawno rosyjski szef MSZ Siergiej Ławrow.
- o wyższości prorosyjskiego kursu rządu nad polityką prezydenta
Biorąc pod uwagę, że Putin rzadko wyciąga dłoń do zgody i niechętnie krytykuje radziecką przeszłość, był to jednak znaczący gest. Prezydent Kaczyński odpowiedział na ten gest, nazywając w swoim przemówieniu Katyń "zbrodnią ludobójstwa" i "zemstą za sowiecką przegraną w wojnie polsko-bolszewickiej 1920". Pomijając spory prawne - bo wcale nie jest jednoznaczne, czy Katyń można zakwalifikować jako ludobójstwo - był to dla Putina pewnego rodzaju policzek. Jego gest w postaci przyjazdu do Gdańska spotkał się z ostrą reakcją prezydenta Polski. Rząd PO-PSL od początku swego istnienia przestał upierać się, by Rosja uznała Katyń za ludobójstwo.
- ws. gry na rozdzielenie obchodów katyńskich:
Wariantów wyjścia z sytuacji jest kilka. Prezydent Kaczyński może zrezygnować z wyjazdu do Katynia wraz z premierami Polski i Rosji, co wydaje się mało prawdopodobne. Może pojechać i zachowywać się powściągliwie, szanując, że gospodarzem uroczystości jest premier Putin, a jego protokolarnym partnerem premier Tusk, prezydent zaś symbolicznym szefem polskiej delegacji.
Wariant, że w Katyniu wraz z polskim prezydentem pojawi się prezydent Dmitrij Miedwiediew, jest mało realny. Niewykorzystane przez prezydenta Miedwiediewa zaproszenie na styczniowe uroczystości wyzwolenia obozu w Auschwitz pokazuje, że nie zamierza on łatwo zapomnieć antyrosyjskich gestów i słów Lecha Kaczyńskiego. Tak więc z czysto protokolarnych względów Kaczyński będzie w Katyniu kwiatkiem u kożucha. Z drugiej strony prezydent może pojechać na uroczystości katyńskie z tzw. wizytą prywatną
(Gazeta Wyborcza, 12 luty 2010 r.)
Wspólny spacer po sopockim molo z września 2009 r.:
