Turyści wracający spoza UE od soboty mogą wwieźć tylko kilka gatunków owoców, ale żadnych warzyw, kwiatów i nasion - wynika ze znowelizowanego rozporządzenia Parlamentu Europejskiego. Okazuje się, że podobne, równie restrykcyjne rozwiązania stosuje już od pewnego czasu np. Australia czy Japonia.
Turyści wracający z zagranicznych wojaży spoza UE, zgodnie z nowymi przepisami mogą od dziś wwieźć na terytorium Unii Europejskiej tylko: ananasy, kokosy, duriany, banany i daktyle. Nie będą mogli zaś przywozić innych owoców, warzyw, nasion czy kwiatów. Zakaz to konsekwencja znowelizowanego rozporządzenia Parlamentu Europejskiego, który dotyczy zasad importu do Unii Europejskiej towarów z państw trzecich.
Biotechnolog prof. Stanisław Karpiński ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie wyjaśnia, że taki zakaz jest usprawiedliwiony.
Podobne rozwiązania prawne są stosowane w innych krajach, np. Brazylii czy w Japonii i są restrykcyjnie przestrzegane.
- wskazuje ekspert.
Podobnego zdania są również inni naukowcy.
Każdego dnia do służb zajmujących się inspekcją roślin na terenie Unii Europejskiej trafiają sygnały o nowych zagrożeniach, m.in. w postaci nieznanych do tej pory na tych terenach larw owadów czy grzybów, które zagrażają uprawianym tam roślinom.
- zwraca uwagę dr hab. Monika Bieniasz z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie.
Główny Inspektorat Ochrony Roślin i Nasiennictwa informuje, że organizmy wywołujące choroby mogą być na roślinach obecne nawet wtedy, gdy objawów ich występowania nie widać gołym okiem.
Mowa na przykład o mączniaku (grzybie), który został zawleczony z Ameryki i obecnie stanowi zagrożenie dla upraw porzeczek czy agrestu. Dużą grupę zagrożeń stanowią też nieznane w Europie owady, których larwy mogą trafić na przykład w sadzonkach przewożonych roślin.
Stałym zagrożeniem dla winnic jest mszyca Filoksera, żerująca na korzeniach i liściach. W XIX w. zniszczyła niemal wszystkie europejskie winnice. Również i ten gatunek został przywleczony do Europy i nadal stanowi potencjalne zagrożenie dla upraw.
Nowym zagrożeniem dla sadów owocowych w Europie jest z kolei muszka octowa, Drosophila suzukii. Co ciekawe, składa ona jaja nie w owocach zerwanych, ale tych rosnących na drzewach. W konsekwencji - fermentują całe plantacje.
- opowiada ekspertka.
Ten gatunek muszki octowej dotarł już do południowej Europy, ale jak wyjaśniają naukowcy, na razie nie ma go w Polsce.
Natomiast niebezpieczne dla upraw szklarniowych w Unii Europejskiej gatunki zwierząt, m.in. drapieżne pluskwiaki, docierają też - np. w postaci jajeczek - z Indonezji i Malezji.
Zakaz obejmie również wwożenie nasion spoza UE. Prof. Karpiński tłumaczy, że wśród przewożonych nasion mogą się znaleźć przypadkowo np. chwasty, które bywają bardzo ekspansywne. Z tego względu mogą one być bardzo niebezpiecznie dla upraw.
To jest zabezpieczenie dla rolnictwa.
- mówi prof. Karpiński, odnosząc się do treści znowelizowanego rozporządzenia.
Dodaje, że za pośrednictwem owoców czy warzyw możliwe jest również przenoszenie różnych chorób bakteryjnych.
Moim zdaniem jest to też potencjalna droga do bioterroryzmu.
- ostrzega prof. Karpiński.
W jego ocenie wprowadzenie restrykcji w postaci zakazu wwozu na teren UE większości owoców, nasion czy kwiatów ustawia poprzeczkę wyżej dla potencjalnych bioterrorystów.
Jesteśmy przyzwyczajeni do swobody. Lubimy przywieźć z dalekich wojaży dla swojej rodziny nietypowe owoce lub sadzonkę do zasadzenia na balkonie. Jednak wprowadzenie zakazu w ramach znowelizowanego rozporządzenia Unii Europejskiej ma uzasadnienie i wbrew pozorom nie jest wcale histeryczne.
- mówi dr hab. Bieniasz.