Głównym bohaterem filmu jest Lutek Danielak (grany przez Jerzego Stuhra) – pracownik wojewódzkiego oddziału "Estrady". Będąc nisko w hierarchii wodzirejów-konferansjerów, prowadzi jedynie imprezy dla dzieci i rencistów. Kiedy jednak dowiaduje się, że z okazji otwarcia hotelu "Lux" ma odbyć się wielki bal, postanawia walczyć o jego prowadzenie, ponieważ ta impreza może być przełomowa w jego karierze. Dążąc do realizacji swojego celu, posługuje się szantażem, donosami oraz innymi nieetycznymi działaniami.
"Wodzirej" był trzecim filmem Feliksa Falka.
- Pomysł na ten film powstał podczas rozmów ze znajomymi, którzy oglądali zagraniczne filmy i opowiadali mi o tym, jakie rozwiązania stosowali reżyserzy. Pewną inspiracją dla mnie był "Lenny" z Dustinem Hoffmanem w reżyserii Boba Fosse'a. Mój bohater był jednak bardziej rozwinięty dramaturgicznie. Najpierw myślałem zatem dużo o samym bohaterze i o tym, co będzie robił, a następnie tę początkową ideę rozwinąłem w scenariuszu
– powiedział Feliks Falk.
Reżyser przypomniał, że "akcja filmu dzieje się w okresie PRL-u, kiedy stosunki były – delikatnie mówiąc – skomplikowane". "Była straszna korupcja i nędza. Bohater filmu dążył do jakiegoś celu i żeby go osiągnąć, musiał wykorzystywać sposób typowy dla tamtych czasów, ale myślę, że dla dzisiejszych także. Musiał się opłacać, choć nie zawsze pieniędzmi. W pewnym momencie przekroczył już granicę moralną, ponieważ oddał swoją dziewczynę człowiekowi, który mu coś mógł ofiarować, a sam podkochiwał się w tej dziewczynie" – wyjaśnił reżyser. "Film miał zatem pokazywać ten niepokój moralny, który towarzyszy nam zawsze wtedy, gdy ludzie dążąc do tego, aby zrobić karierę i osiągnąć szczyt, robią złe rzeczy wbrew wartościom moralnym" – dodał.
Falk zaznaczył, że "realizacja filmu poszła dość gładko". "Miałem świetnych aktorów, z Jerzym Stuhrem na czele, który właściwie nie wymagał specjalnej reżyserii, wręcz przeciwnie – bardzo pomagał, nawet w pisaniu tekstów, co zostało zaznaczone w czołówce filmu. Także znakomity operator Edward Kłosiński bardzo dobrze dawał sobie radę, chociaż w tamtych czasach sprzęt był jeszcze bardzo prymitywny, a kamera ważyła 300 kg" – powiedział.
Filmu nie ominęły jednak kłopoty z cenzurą. "Na samym początku był pewien zgrzyt cenzuralny. Ówczesny minister kinematografii postawił warunek, aby finał nie rozgrywał się w Warszawie. Zrozumieliśmy to w ten sposób, że ówcześni politycy partyjni bali się, że ta scena może ośmieszać władze partyjne. W tej sytuacji prace przenieśliśmy do Krakowa, choć miasto nie zostało wyeksponowane w filmie. Powód wyboru Krakowa wiązał się po prostu z tym, że Jerzy Stuhr bardzo dużo grał w teatrze i trzeba to było połączyć z jego pracą na planie. Rano robiliśmy zatem zdjęcia, a wieczorem Stuhr szedł grać w teatrze" – opowiadał Falk.
Na tym jednak nie skończyły się problemy z cenzurą. "Film był potem gnębiony przez ministra i cenzurę do tego stopnia, że w trakcie Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych, który wówczas odbywał się w Gdańsku, nie mógł dostać żadnej nagrody. Później jednak był pokazywany za granicą, a także zdobywał inne nagrody, np. podczas międzynarodowego festiwalu filmów Lubuskie Lato Filmowe organizowanego w Łagowie" – zwrócił uwagę reżyser.
Zapytany, czy często ogląda swój film, Falk powiedział, że "już nie tak często". "Jest on jednak często emitowany w telewizji, został również zdigitalizowany oraz poprawiony kolorystycznie i dźwiękowo. Wielu ludzi mówi mi, że właściwie jest to współczesny film, że to, o czym mówi, mogłoby się dziać i współcześnie. Myślę, że jest to po prostu bardzo uniwersalny film" – podkreślił.
- "Wodzirej" jest dla mnie najbardziej znaczącym ze wszystkich moich filmów, ponieważ to dzięki niemu jestem zapamiętany. Ostatnio spotykam się z już młodszymi widzami, którzy pamiętają tylko "Komornika" i "Samowolkę", a "Wodzireja" już nie oglądali. Mimo że ciągle mam wrażenie, że jestem autorem jednego filmu, czyli "Wodzireja", to cieszy mnie to, że młodzi widzowie jednak doceniają inne filmy, które zrobiłem
– wyjaśnił Falk.