Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Miłość zaczyna się od zapachu

Nie wyszukane perfumy, ale feromony sprawiają, że między dwojgiem ludzi zaczyna „iskrzyć”. Zapach uruchamia w naszym mózgu chemiczną burzę, która daje początek miłości. Czy to uczucie miało jednak znaczenie dla marzącej o zamążpójściu młodej XIX wiecznej panny? Jaką wartość miłość ma dla nas dzisiaj? Skomplikowane tajemnice naszych zmysłów i szczegóły „polityki matrymonialnej” sprzed lat, tuż przed Walentynkami.

Miłość zaczyna się od zapachu
Miłość zaczyna się od zapachu
Karolina Grabowska, pixabay

Co o miłości wie chemia? Feromony działają w bardzo niskich stężeniach, ale to wystarczy, żeby wywołać zakodowaną reakcję fizjologiczną. Docierając do nosa napotykają bardzo czuły narząd lemieszowo-nosowy, ten z kolei aktywuje podwzgórze, łączące układ nerwowy z układem hormonalnym. Jeżeli ten mechanizm zadziała zaczynamy interesować się drugą osobą. Uruchomiona zostaje lawina sygnałów w mózgu.

Od tego momentu głównymi bohaterami są: neuroprzekaźniki, hormony i neuropeptydy, które możemy nazwać strażnikami emocji. Windują nas na coraz wyższe poziomy miłosnych uniesień. Podwzgórze zaczyna wydzielać fenyloetyloaminę, która sprawia radość duszy i rozpoczyna tzw. huśtawkę emocji. Potocznie nazywana narkotykiem miłości ma działanie psychoaktywne. Jej podwyższone stężenie wywołuje stan euforii. Wzrost poziomu fenyloetyloaminy pociąga za sobą kolejne zmiany, m.in. wzrost noradrenaliny substancji miłości, powodującej oblewanie się rumieńcem na widok ukochanej osoby. Kolejny przekaźnik to dopamina, która występuje w roli hormonu szczęścia. Sprawia, że na obiekt swoich uczuć patrzymy z przymrużeniem oka, a jego wady wydają nam się urocze. Uwaga! Nadmierne ilości dopaminy mogą prowadzić do patologicznego uzależnienia od miłości

- wyjaśnia dr hab. Elżbieta Gumienna-Kontecka i dodaje, że– podkreśla dr Gumienna-Kontecka..

Wzrost stężenia dopaminy obniża poziom serotoniny – szczęśliwego posłańca we krwi, odpowiadającej za psychiczna równowagę. Zakochana osoba popada w skrajne nastroje, jednocześnie nie mogąc się doczekać kolejnego spotkania ze swoją drugą połówką.
[polecam:https://niezalezna.pl/379056-zakochani-po-uszy-pomysl-na-romantyczna-kolacje?fbclid=IwAR2lRI-UMsugRV6aqHKyfceV1C1XjrA3vcG-MyuDAjreAA_IXa0Qe13YQwo]

Sytuacja zmienia się po 18 miesiącach, maksymalnie 3-4 latach. Zakończenia nerwowe w mózgu adaptują się do podwyższonego stężenia fenyloetyloaminy. Ekscytacja przygasa i faza zakochania się kończy. Przynajmniej z punktu widzenia neurochemii. Ale nie musi to być koniec związku. Faza ta stanowi przejście od romantycznej miłości do złożonego szczęścia dojrzałego związku.
Miłość zatem, jak wszystko w naturze oparta jest na chemii. To chemia rządzi miłością, pożądaniem i pasją. 

Czy wiedziano o tym w XIX wieku w Polsce?

W owych czasach nie zagłębiano się zbytnio w chemiczną naturę miłości. Panna czekała na kawalera. Od lat 40 XIX wieku zaczęły pojawiać się pierwsze ogłoszenia matrymonialne w prasie. Pierwszymi autorami tych ogłoszeń byli mężczyźni. 

Na początku XX wieku pojawił się za to „Flirt Salonowy” – pismo zawierające w większości ogłoszenia matrymonialne napisane przez kobiety. Męska klientela czasopism, umieszczająca swoje anonse podkreślała posiadanie stabilnego stanowiska, dobrego zawodu, stabilności finansowej. O walorach fizycznych niespecjalnie pisano. Bardzo liczyła się pozycja. U kobiet było zupełnie inaczej. Opisywały siebie jako miłą, opiekuńczą, troskliwą, świetną kandydatkę na żonę, widzącą siebie tylko u boku mężczyzny.
 - mówi dr Monika Piotrowska-Marchewa. 

Trzeba było się śpieszyć, bo około 20 roku życia zostawało się już starą panną. Bycie samotnym było niezwykle dyskryminujące. Mężczyzna miał dużo więcej czasu. Student był traktowany jako „początek mężczyzny” i w okresie studiów nie szukał żony.
- dodaje dr Piotrowska-Marchewa.

Obowiązywała podwójna moralność. Mężczyzna mógł sobie pozwolić na romanse. W przypadku kobiet nie dopuszczano myśli, że ma ona jakieś potrzeby emocjonalne, poza chęcią posiadania męża. Nie wypadało jej zatem wchodzić w żadne romantyczne związki. Jedyną możliwością stawało się zakochanie w narzeczonym, który zostawał jej mężem.

Co zatem by się stało, gdyby XIX wieczna dziewczyna przeniosła się w czasie? 

Gdyby dowiedziała się, że istnieją tabletki antykoncepcyjne, moda unisex, jest pełna dowolność w kształtowaniu swoje biografii i duża swoboda w kształtowaniu stylu życia, przeżyłaby niewyobrażalny szok.
- mówi dr Piotrowska-Marchewa.

Jak jest dzisiaj? Niemal każde zachowanie w miłości uchodzi za dopuszczalne i zależne od indywidualnych preferencji. To miłość – a nie wspólnota potrzeb ekonomicznych jest podstawą małżeństwa. Nie zapominajmy jednak o chemii – to dzięki niej rodzi się uczucie, dla którego warto żyć.

 



Źródło: uwr.edu.pl, niezalezna.pl

#stara panna #miłość w średniowieczu #walentyniki

albicla.com@MariolaLukawska