Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Wyrok na kata Warszawy

Mija 75 lat od spektakularnego zamachu na dowódcę SS i Policji na dystrykt warszawski, generała Franza Kutscherę. Kat Warszawy zginął 1 lutego 1944 r. w Alejach Ujazdowskich, przed siedzibą komendantury SS i policji. Cała akcja trwała dwie, może trzy minuty i zrobiła na Niemcach piorunujące wrażenie. Oto w mroźny, wtorkowy ranek w centrum okupowanej stolicy zginął – pewny swej bezkarności – człowiek, który masowymi egzekucjami chciał sterroryzować mieszkańców Warszawy.

Wizyta Heinricha Himmlera w Mauthausen. Pierwszy z prawej – Franz Kutschera
Wizyta Heinricha Himmlera w Mauthausen. Pierwszy z prawej – Franz Kutschera

Blisko czterdziestoletni Austriak przybył do stolicy jesienią 1943 r. 25 września został oficjalnie mianowany dowódcą SS i Policji Dystryktu Warszawa. Jego nominacja nie była przypadkowa, ten wypróbowany towarzysz, który już na początku lat trzydziestych XX w. wstąpił do NSDAP, a później do SS, gotów był wprowadzać wszędzie tam, gdzie służył politykę masowego terroru i zastraszania.

Krew na ulicach

Nie inaczej miało być w Warszawie – jego nominacja zbiegła się niemal w czasie ze specjalnym rozporządzeniem innego zwolennika terroru Hansa Franka, które miało na celu „zwalczanie zamachów na niemieckie dzieło odbudowy w Generalnym Gubernatorstwie”, wprowadzało doraźne sadownictwo i właściwie automatyczną karę śmierci wobec podejrzanych. Nawet sam zamiar złamania tych przepisów mógł być karany śmiercią. Kutschera gorliwie stosował nowe prawo. Już wkrótce ulicami Warszawy i to dosłownie zaczęła płynąć krew. Niemcy znacznie zwiększyli też liczbę przeprowadzanych łapanek. Na osławiany Pawiak trafiały wciąż nowe transporty, nawet po kilkaset osób dziennie. To właśnie za rządów Kutschery pojawiły się plakaty z nazwiskami osób skazanych na śmierć. Ogłoszenia nie były podpisywane jego nazwiskiem, a tylko stanowiskiem, jakie pełnił. Bezimienny kat Warszawy mógł się czuć bezpiecznie. Jak się okazało – do czasu. Listy śmierci, jak wspominali Warszawiacy, robiły na nich potworne wrażenie. Wzmagał się strach, ale też wściekłość. Tym bardziej, że Niemcy sięgnęli po kolejny element terroru.

Publiczne egzekucje

Na trzy dni przed zamachem w piątek 29 stycznia Ludwik Landau zanotował w swoim dzienniku:

Egzekucje powtarzają się ciągle: ale jednak wszystko, co się wie i słyszy, dalekie jest od wywołania tego wrażenia co to, co się widzi – choćby w postaci złowrogich przygotowań, czy śladów egzekucji, lub co się nawet tylko słyszy – w postaci rozlegających się, niosących śmierć niewinnym ludziom salw. Egzekucja odbyła się około godziny 10.30 przed południem w Alejach Jerozolimskich na rogu Marszałkowskiej: w samym środku miasta […] Wrażenie było potężne, wściekłość taka., że ludzie na ulicy, przestawszy nad sobą panować, wypowiadali na głos pragnienie zemsty za morderstwa.

W odkryciu tożsamości Kutschery pomógł jak to często bywa przypadek. Oto Aleksander Kunicki ps. Rayski, prowadzący w rejonie Alei Ujazdowskich i Szucha działania wywiadowcze, zwrócił uwagę na fakt, że codziennie rano z zadziwiającą regularnością do pałacyku w Alejach Ujazdowskich (siedziby SS i policji) przybywa wysokiej rangi oficer, jak się wkrótce okazało – generał. Kunicki rozpoczął baczniejszą obserwacje i w końcu ustalił adres zamieszkania i personalia niemieckiego dygnitarza. „Generał Franz Kutschera dowódca SS i Policji na dystrykt warszawski, zamieszkały w Alei Róż 2” – mógł „Rayski” zameldować swemu dowódcy Adamowi Borysowi „Pługowi”. Działo się to 20 stycznia 1944 r. Wkrótce informacje te dotarły do szefa Kierownictwa Dywersji AK pułkownika Emila Fieldorfa „Nila”, który wydał rozkaz likwidacji Kutschery. Cały czas, przez kolejne dni trwała jego baczna obserwacja i ustalanie szczegółów akcji. Młodych konspiratorów martwiła nieregularność pojawiania się Kutschery w komendanturze. Musieli jednak podjąć ryzyko. Pierwszy termin akcji zaplanowano na 28 stycznia. Pech chciał, że w tym dniu szef policji nie pojawił się. Zamachowcy na próżno wypatrywali czarnej limuzyny z rejestracją SS -20795. Po około pięćdziesięciu minutach o 9.30 akcja została odwołana. Nie zrezygnowano jednak z zamachu. Kolejny termin wyznaczony został na wtorek 1 lutego.

Jak przebiegała cała akcja zamachu na Kutscherę można przeczytać w najnowszym tygodniku GP.

 



Źródło: tygodnik GP

#Zamach na Kutscherę #AK #terror w Warszawie #gestapo #rozstrzeliwania Polaków

Piotr Dmitrowicz