Na scenie Krystyny Jandy, w Teatrze Polonia w Warszawie, wystawiono spektakl „Geniusz” w reż. Jerzego Stuhra i z jego udziałem. I tak Tadeusz Słobodzianek (autor), Jacek Braciak (Józef Stalin) i Jerzy Stuhr (Konstantin Stanisławski) poperfumowali „smród radzieckich papierosów”.
Trudno pozbyć się wrażenia, że niezwykle ciekawa wizja dramaturga dotycząca spotkania Stanisławskiego i Stalina posłużyła do zbudowania obrazu jakże sympatycznego Józefa Stalina, przy którym „Hitler to pajac groźny, bo niepewny siebie”. Znakomity w swej kreacji Braciak prezentuje nam postać, o której można powiedzieć wszystko oprócz tego, że to jeden z największych zbrodniarzy w historii świata. Owszem, podpisuje listę trzystu osób do likwidacji i upokarza krytyka Kierżawcewa (Łukasz Garlicki). Owszem, często dopytuje o nazwiska i szczegóły (które w domyśle może wykorzystywać przeciwko osobom, którymi się interesuje), ale bliżej mu do poczciwego władcy niż tyrana. I choć mówi: „Nie będę pozytywnym bohaterem historii” – to jednak trio Słobodzianek, Braciak i Stuhr nie chce pokazać nam dlaczego. To mimo wszystko zdumiewające. Nawet jeśli bawimy się konwencją, a zabieg Słobodzianka, by zaaranżować tak, a nie inaczej spotkanie Stanisławskiego i Stalina, uznajemy za intrygujący. Stanisławski, wielki twórca teatralnego warsztatu, którego metody pracy z aktorami są wciąż światowym wzorcem, doradza Stalinowi, jak ten ma grać wielkiego władcę. „Sprawowanie władzy to przecież aktorstwo”. Nie tylko na deskach teatru, ale i w gabinecie dyktatora potrzebna jest „prawda ciała”. Stanisławski tłumaczy Stalinowi, że właściwa postawa „wypływa z lędźwi”, a najważniejsze jest pilnowanie, „by nie zgasła fajka”. Lubiący teatr Stalin „ogłasza” ze sceny Polonii, że „z kulturą trzeba obchodzić się umiejętnie”. Z historią za to nie trzeba. Wystarczy sięgnąć po prawdę i odważyć się ją pokazać taką, jaka była.
Jerzy Stuhr zapowiedział, że tą rolą żegna się z aktorstwem. Wcielenie się w postać Stanisławskiego to zapewne rola marzenie na podsumowanie dorobku aktorskiego. Ale czy na pewno w spektaklu o takim wydźwięku?