W Muzeum Sztuki w Gironie (Katalonia) trwa właśnie wielka wystawa Meli Muter, polskiej malarki pochodzącej z zasymilowanej żydowskiej rodziny. Artystka ukończywszy kurs malarstwa w Krakowie w 1901 roku wyjechała do Paryża. Utrzymywała kontakty z twórcami z École de Paris. Już rok po przyjeździe do stolicy Francji Muter zapraszana była do pokazywania swojej twórczości na wielu paryskich wystawach, a także w Krakowie, Lwowie i Warszawie. W 1923 roku wielką monograficzną wystawę zorganizowała warszawska Zachęta. Po śmierci ojca Mela przeszła na katolicyzm, przyjęła chrzest, jej rodzicami chrzestnymi byli Lili i Władysław Reymontowie.
Malarka często odwiedzała Bretanię, malując tam sceny rodzajowe, ale i ekspresyjne martwe natury. Jak sama wspominała:
Nikt nie miał wtedy ani czasu, ani też cierpliwości, by mi pozować. Martwe natury – owoce morza, skorupiaki i ryby, niewrażliwe na ludzkie dramaty, na ludzkie szaleństwa, zastępowały mi modeli.
Martwa natura z krabami
Prawdziwą miłością darzyła Katalonię, gdzie często malowała i wystawiała swe prace. Wprowadziła w miejscowe środowisko ożywczy powiew sztuki kosmopolitycznego Paryża. Pejzaż „Domy nad rzeką l’Onyar w Gironie” doskonale oddaje zarówno indywidualny rys malarki, jak i wpisuje się w główny nurt ówczesnych poszukiwań artystów z szeroko rozumianej Szkoły Paryskiej. Mocny, nieoczywisty kolory, a także charakterystyczny, na pozór niedbały, sposób pociągnięcia pędzla po często niezagruntowanych płótnach sprawił, że sztuka Meli Muter uwiodła Katalończyków.
Domy nad rzeką l’Onyar w Gironie
Artystka stała się legendą i mitem tego miasta. „Wyjątkowa kobieta” – powiedział o niej kataloński artysta Miquel de Palola. Folch y Torres, omawiając ówcześnie dokonania malarki, wskazywał także na zbieżność duchową Polski i Katalonii. Twierdził, że w obrazach Muter można dostrzec „pewien ból” i „surowy realizm” wynikające ze wspólnego przeżywania braku własnej państwowości.
W podpisie na obrazie „L’Onyar a Girona” Mela umieściła informację identyfikującą jej polską narodowość. Wskazała tym samym przynależność do kręgu artystów „wykorzenionych ze swej Ojczyzny”. Dzieło to jest dzisiaj jednym z najważniejszych eksponatów w kolekcji malarstwa XX w. katalońskiego Muzeum Sztuki.
Oprócz wystawy w miejscowym teatrze grana jest specjalnie napisana sztuka o polskiej artystce w Katalonii. Ze sceny padają jej słowa: „No sóc dona, sóc pintora!” („Nie jestem kobietą, jestem malarką!”).