13 marca 1945 r., w niemieckim obozie KL Mauthausen zmarł więzień nr 129957 – polski wynalazca Kazimierz Prószyński. Gdyby urodził się pod szczęśliwą gwiazdą, dziś mówilibyśmy o światowej „pleografii”, a nie „kinematografii” – wspominał go poeta Anatol Stern.
Dziadek Kazimierza, Stanisław Antoni Prószyński, w 1839 r. – zaledwie kilka miesięcy po pojawieniu się na rynku dagerotypu - założył w Mińsku profesjonalny zakład fotograficzny. Później został zesłany na Syberię za działalność konspiracyjną. Jednym z zarzutów było rozpowszechnianie polskich symboli narodowych – w swojej pracowni sadzał portretowane osoby na fotelu z wysokim oparciem, na którego szczycie widniały Orzeł i Pogoń. W efekcie na każdej sprzedanej odbitce znajdowało się godło Polski i Litwy. W rezultacie procesu sądowego kolejny zakład otworzył w Tomsku.
Ojciec Kazimierza, Konrad Prószyński, był organizatorem pierwszej w Królestwie Polskim księgarni wysyłkowej i autorem – pod pseudonimem Kazimierz Promyk - podręcznika „Obrazkowa nauka czytania i pisania”, zwanego też „Elementarzem Promyka”, uznanego na międzynarodowej wystawie Londyńskiego Towarzystwa Pedagogicznego w 1893 r. za najlepszy elementarz świata i nagrodzonego kwotą tysiąca funtów szterlingów. „Konrad Prószyński nie znalazł czasu, aby pojechać do Londynu po odbiór tej nagrody” – napisał Jewsiewicki.
W rodzinnym domu przy Nowym Świecie 26 zbierała się warszawska inteligencja, co miało wpływ na rozwój szerokich zainteresowań Kazimierza, zawsze też był aparat fotograficzny. Jako trzynastolatek przyszły wynalazca - wspólnie z przyjacielem ze szkoły realnej Wojciecha Górskiego, Mieczysławem Karłowiczem, późniejszym kompozytorem – urządzał zabawy i przedstawienia przy pomocy luster i lamp przyćmionych; przeprowadzał doświadczenia z elektrycznością i organizował seanse fotograficzne.
Praktykę mechaniczną miałem już niejakąś za sobą, gdyż od dziesiątego roku życia najmilszą rozrywką dla mnie było obmyślanie i konstruowanie różnych maszyn. Pewnego dnia, przechodząc Nowym Światem, zauważyłem na miejscu budowanego dzisiaj gmachu państwowego (na rogu Al. Jerozolimskich), na niedawno zburzonym domu narożnym, reklamę żywej fotografii Anschutza z Berlina. Wejście kosztowało 20 kopiejek. Pokazywano w zupełnie ciemnej salce obraz na kliszy wielkości 9 X 12 cm silnie naświetlony z tyłu za pomocą rurki Geisslera. Widziałem np. jeźdźca konnego, biorącego przeszkodę. Jeden ruch powtarzał się tam i z powrotem, a składały się nań 24 klisze, umieszczone na obwodzie koła i przechodzące kolejno przed oświetloną ramką. Pokaz ten nasunął mi od razu myśl o poważniejszej fotografii żywej, o kinematografie.
- pisał Kazimierz Prószyński w artykule „Ze wspomnień wynalazcy” opublikowanym w tygodniku „Kinoświat” w 1929 r.
W 1894 r. – jak podaje Internetowy Polski Słownik Biograficzny - Kazimierz Prószyński rozpoczął studia na Wydziale Technicznym Szkoły Specjalnej Sztuki, Rzemiosł i Górnictwa w Liège w Belgii. Już na pierwszym roku wpadł na pomysł aparatu do zdjęć i projekcji filmowych – skonstruował go w 1895 r. w Warszawie i nazwał Pleografem. Kręcił nim krótkie filmy, dając praktyczny początek kinematografii na ziemiach polskich. Było to na niecały niecały rok przed zgłoszeniem patentu przez braci Lumière.
Prószyński wymyślił też Telefot, urządzenie pozwalające przesyłać obraz na odległość, które sprawiło, że - obok niezależnie odeń działającego Jana Szczepanika - stał się faktycznym ojcem współczesnej telewizji. Niestety Telefot nie został opatentowany. Pewnego dnia Prószyński zobaczył w parku wywrócony rower, zwrócił uwagę na jego jeszcze obracające się koło, którego szprychy zlewały się w jednolitą przesłonę. Tak właśnie powstał Obturator, czyli trójlistkowa migawka redukująca migotanie obrazu, wykorzystywana praktycznie do dziś.
Podczas okupacji niemieckiej Kazimierz Prószyński ukrywał się - jak podaje Internetowy Polski Słownik Biograficzny - u swych przyjaciół, Michała i Tomasza Bojasińskich w Szczytnie nieopodal Sochaczewa. Pracował nad Autolektorem i Lampą Totalną (minimalizującą zużycie energii). Podczas Powstania Warszawskiego, 25 sierpnia 1944 r., został wywieziony do niemieckiego obozu koncentracyjnego KL Gross-Rosen, a następnie do Kl Mauthausen, gdzie otrzymał numer 129957. Zmarł 13 marca 1945 r., nie doczekawszy siedemdziesiątych urodzin ani wyzwolenia obozu przez armię amerykańską - 5 maja.