10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Młode życie oddali Ojczyźnie

Gdynia, jesień 1939 roku. Niemcy od dwóch miesięcy wprowadzają w Polsce coraz większy terror. W dzień 11 listopada stwierdzają, że na posterunku przy ulicy Kuśnierskiej wybito szyby i zerwano hitlerowską flagę ze swastyką. Major Wolter powiadamia swych zwierzchników w Gdańsku, że doszło do aktu „polskiego wandalizmu”. Natychmiast zarządzono przygotowania do akcji odwetowej. Friedrich Class, dowódca grupy operacyjnej Einsatzgruppe V, wpada na pomysł, by zatrzymać wszystkich mężczyzn mieszkających w okolicy, a potem wybrać i ukarać tych najmłodszych. Oddziały niemieckie jadą do dzielnicy Obłuże, gdzie znajdował się ów komisariat i rozpoczynają obławę.

Egzekucja w Bochni
Egzekucja w Bochni

Żołnierze wpadają do każdego mieszkania i wyciągają stamtąd Polaków. Ponad 500 mężczyzn gromadzą na placu przed komisariatem. Tam rozpoczynają przesłuchania, które nie przynoszą efektu. Nikt nie przyznaje się do wybicia szyb i zerwania flagi. Class wypuszcza starszych i zostawia na placu tylko młodzież. Znów powtarza te same pytania. Na miejsce przychodzą rodziny, ludzie płaczą i proszą o wypuszczenie chłopaków. Niemcy ustawiają ich w szeregu i nakazują odliczyć do dziesięciu. Co dziesiąty ma zrobić krok do przodu, los pada na Henryka Sobisia lat 18, Romana Sadeckiego lat 16, Franciszka Witczaka lat 20, Henryka Walkusza lat 16, Czesława Wojciechowskiego lat 17, Stanisława Zarzyckiego lat 19, Franciszka Kosińskiego lat 19, Ignacego Bielińskiego lat 16, Norberta Pipkę lat 16 i Edmunda Burczyka lat 17. Niemcy odczytują wyrok: ci bandyci polscy zostają skazania na karę śmierci i za chwilę będą rozstrzelani. Nad placem unoszą się okrzyki: „Jezus, Mario, ratuj! Matko, ojcze, ratuj!

Rodzice są bezradni… Niemcy przeprowadzają młodych ludzi pod kościół pw. Andrzeja Boboli. Tam ustawiono pluton egzekucyjny. Zgromadzeni gdynianie rozpoczynają modlitwy, robią znak krzyża, płaczą. Pada rozkaz, rozlega się seria z karabinów maszynowych. Rannych dobijał oficer strzałem w głowę . Rodzinom nie wolno podejść do zamordowanych, nie wolno im zabrać ciał. W nocy Niemcy wywożą zwłoki do lasu i tam zakopują w zbiorowym dole.

Dopiero po wojnie 11 listopada 1945 roku można było ekshumować ciała. Uroczysty pogrzeb zorganizował proboszcz Wojciech Zieliński. Dwadzieścia lat później Leon Wensierski, jeden ze świadków zbrodni, zeznał przed Komisją Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, że szyby komisariatu nie były wybite i że prawdopodobnie była to kolejna prowokacja niemieckich oprawców.

 



Źródło: niezależna.pl

#Obłuże #Gdynia #rozstrzelanie #niemieckie zbrodnie wojenne #II wojna światowa

Magdalena Łysiak