Dr Janusz Janowski, dyrektor Zachęty – Narodowej Galerii Sztuki, jeden z kuratorów wystawy powiedział, m.in. „Od początku, jako kurator wystawy chciałem zaprezentować artystę z całym jego dorobkiem dotychczasowym, z wszystkimi aspektami, które do tej pory poruszał, czyli abstrakcyjnymi konwencjami, od których zaczynał przed laty, które były dla niego podstawowym nośnikiem wyrazu, poprzez obrazy figuratywne, które często oscylowały wokół autoportretów i portretów czy później tych obrazów odnoszących się do różnych postaci istotnych dla samego artysty, ale także do osób, które umarły czy ostatecznie twórczość, która dotyka tematu Żołnierzy Wyklętych”.
Zaczynałem od tego, że byłem malarzem abstrakcyjnym, a teraz jestem historycznym. Jestem wolnym człowiekiem. Historia Polski była różna i była też taka. Wiem, po której stronie jestem, natomiast każdy może obejrzeć obraz i powiedzieć: nie, nie zgadzam się. Każdy ma swoich bohaterów.
– mówił artysta.
„W każdy z tych obrazów można się wczytywać i odnajdywać liczne nawiązania do twórczości innych polskich twórców, między innymi Andrzeja Wróblewskiego” – zauważył podczas zwiedzania wystawy minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński. Wiele płócien Ignacego Czwartosa wprost nawiązuje do słynnego cyklu „Rozstrzelanie”, stanowiącego rozliczenie ze zbrodniami niemieckimi. „Te obrazy są wstrząsające i jednocześnie pełne treści, przez każdego mogą być inaczej zrozumiane czy odczytane. To wystawa, która porusza” – dodał wicepremier Gliński.
Rozpoznawalną cechą sztuki Ignacego Czwartosa jest zarówno jej unikalna forma, jak i to rozpięcie pomiędzy życiem a śmiercią, jak w popularnym w sztuce dawnej motywie tańca śmierci. Dochodzi ono do głosu w najbardziej przejmującym, ale też wzbudzającym największe emocje wśród krytyków i widzów cyklu poświęconym tzw. żołnierzom wyklętym, uczestnikom zbrojnego, antykomunistycznego podziemia.