Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Kultura i Historia

Dzika podróż do dzikiego parku

Cudze chwalicie, swojego nie znacie? Ci, którzy myślą, że „Którędy do Yellowstone?” to wyłącznie dzika podróż w obce rewiry, mylą się. Książka Aleksandry i Daniela Mizielińskich to wycieczka po pięknych parkach narodowych świata, poczynając od naszego Białowieskiego Parku Narodowego.

„Dawno temu dużą część Europy pokrywał gęsty las. Jedną z jego najlepiej zachowanych pozostałości jest Puszcza Białowieska”

Reklama

– czytamy. I co z tego, że jest niemal 100 razy mniejsza od amerykańskiego Yellowstone, skoro to tam właśnie żyje dąb Maciek, który ma ok. 450 lat i ponad 40 m wysokości, i tam przecież, zdaniem Mizielińskich, żyją nieśmiały żubr Kuba i żądna przygód wiewiórka Ula.

Zaprzyjaźnione zwierzęta planują daleką podróż, a Mizielińscy zdążyli nas przyzwyczaić do tego, że ich książki to przepięknie ilustrowane dzieła. Mało tego. Zdarza się, że na jednej stronie książki jest czasem tyle ilustracji i informacji, co w niejednej książce. Fiordy, lasy deszczowe, mroźna Arktyka. Postawmy tam naszą kanapę i podziwiajmy świat parków ze wszystkich kontynentów naszej planety. A w nim choćby informacje o najstarszych na świecie drzewach rosnących w zachodniej części Stanów Zjednoczonych. To sosny długowieczne, które mają blisko 5 tys. lat. Czyli kiełkowały w czasie, gdy nie znano jeszcze żelaza, a w Mezopotamii i Egipcie rozwijały się najstarsze cywilizacje. 

Książka „Którędy do Yellowstone” to poza spisem zachwycającej fauny i flory sporo ciekawostek i zjawisk natury. Jak choćby ta, że Amerykanie jako pierwsi wpadli na pomysł utworzenia parku narodowego. „Tak zachwycili się dziką przyrodą wokół Wielkiego Kanionu rzeki Yelowstone, że postanowili wydzielić tam duży obszar, na którym rośliny, zwierzęta i krajobraz będą szczególnie chronione przed ingerencją człowieka. Uznali je za narodowy skarb, który ma cieszyć obecne i przyszłe pokolenia”. Na świecie są dziś tysiące parków, a kunszt, z jakim do swojej kolejnej już fascynującej książki podchodzą Mizielińscy, sprawia, że z pewnością nie jest to książka jedynie dla dzieci. Choć jest ryzyko, że podczas „podróży” do Grenlandii zamarzymy o powrocie do parku narodowego w Namibii.
 

Reklama