Fryderyk I Hohenzollern był wielbicielem bursztynu, kolekcjonował różne przedmioty wykonane z tego kruszcu. Nie wiadomo kto wpadł na pomysł wyłożenia nim całej komnaty w pałacu Charlottenburg pod Berlinem – sam król czy też jego nadworny architekt i rzeźbiarz, także admirator złotej żywicy, Andreas Schlüter. W 1701 roku ruszyły pierwsze prace, które potrwały jedenaście lat. Ściany pokoju o wymiarach 10,5 na 11,5 metra pokrył bursztyn, który najpierw cięto i szlifowano, a następnie układano z niego mozaiki tworząc motywy roślinne i herby królestwa Prus. W połowie robót Fryderyk zdecydował na przeniesienie komnaty do Pałacu Miejskiego w Berlinie i tam po raz pierwszy zobaczył ją car Piotr I, który oszalał na punkcie tego dzieła. Od tamtej pory przemyśliwał nad jego zdobyciem. Okazało się, że wystarczyło poczekać na śmierć Fryderyka, która zresztą nastąpiła bardzo szybko. Jego syn Fryderyk Wilhelm nie uznawał dworskiego blichtru i błyskotek, kochał armię, porządek i podatki. Gdy w 1716 roku Piotr I zaproponował za Bursztynową Komnatę oddział najbardziej rosłych rosyjskich żołnierzy, pruski władca był tak zachwycony, że dorzucił jeszcze w prezencie ukochany jacht swego ojca. Komnatę rozmontowano, spakowano do kilkunastu skrzyń, wysłano do Petersburga, i rozpakowano po… 25 latach. Caryca Elżbieta I zleciła swemu architektowi Francesco Rastrellemu, by złożył całość w jednej z komnat Pałacu Zimowego. Aby dopasować bursztyn do ścian trzeba było sporo ozdób i paneli dorobić. Podjął się tego Alessandro Martelli, który pracował nad komnatą jeszcze kilkanaście lat. Dodał kandelabry, lustra w bursztynowych ramach, meble. W 1755 roku caryca rozkazała przenieść wszystko do pałacu w Carskim Siole, gdzie Komnata była ozdobą przez niemal 200 lat. W 1941 roku pod Petersburg dotarli Niemcy, którzy rozmontowali panele i przewieźli je do Królewca. W 1945 roku Rosjanie wchodzący do miasta wiedzieli, że powinni natknąć się tam na skrzynie z Komnatą, dlatego ich zdziwienie i wściekłość, że niczego nie znaleźli, były ogromne. Schwytali kustosza muzeum zamkowego dr. Alfreda Rohde wraz z żoną, ale zanim ich przesłuchali, ci zmarli w niewyjaśnionych okolicznościach. Przez następne lata rządy ZSRS, a także Polski i Niemiec, tropiły wszelkie ślady Komnaty. Mówiono, że została ukryta w jednym z bunkrów w Mamerkach na Mazurach, w sztolniach na Śląsku, że zatonęła wraz z „Wilhelmem Gustlofem”. Zatrudniano nawet jasnowidzów i radiestetów. Nie wyciągnięto żadnych informacji z siedzącego w polskim więzieniu Ericha Kocha, gauleitera Prus Wschodnich.
Ostatnio nurkowie z grupy Baltictech znaleźli w okolicach Ustki zatopiony parowiec „Karlsruhe” – jeden z ostatnich statków ewakuacyjnych z 1945 roku. Poinformowali, że wrak jest nietknięty, a w ładowniach oprócz pojazdów wojskowych natknęli się wiele skrzyń. Tomasz Stachura, kierownik ekspedycji, twierdzi że mogą one zawierać Bursztynową Komnatę, gdyż dokumenty mówią, iż parowiec opuszczał port z dużym ładunkiem i w pośpiechu.
Na razie w Carskim Siole można oglądać rekonstrukcję Komnaty odtworzoną przez Rosjan w 2003 roku za 11 mln dolarów.