Wielu duchownych wspierało dążenia niepodległościowe w odradzającej się polskiej irredencie od początku XX wieku, przechodząc szlak legionowy i niejako naturalnie stając później w szeregach polskiego wojska broniącego niepodległości przed bolszewikami. Taka droga była udziałem późniejszego biskupa polowego Władysław Bandurskiego. Już przed wybuchem I wojny światowej działał on w Związkach Strzeleckich i Drużynach Bartoszowych. W 1910 roku w ramach obchodów rocznicy grunwaldzkiej wygłosił serię płomiennych kazań. W trakcie Wielkiej Wojny wspierał działalność Legionów Polskich, wielokrotnie wyruszając na front by wesprzeć duchowo legionistów. Po internowaniu go przez Austriaków, nie zaprzestał działalność niepodległościowej i pomocowej dla polskich jeńców. Czynie zaangażował się podczas wojny 1920 roku wspierając duchowo walczące oddziały. W 1922 roku za swoją działalność otrzymał Krzyż Virtuti Militari.
Aby nikt nie umierał bez pomocy religijnej
W listopadzie 1918 roku razem z budową polskiej państwowości zaczęły powstawać pierwsze struktury duszpasterstwa wojskowego. Ostatecznie 5 lutego 1919 roku powstało Biskupstwo Polowe Wojska Polskiego. Biskupem polowym został ks. Stanisław Gall, który tuż po swojej nominacji w ten sposób mówił o zadaniach i roli kapelanów wojskowych: „Gorliwość swoją podwójcie, [...] przede wszystkim na polu bitwy, gdzie w oddziałach sanitarnych rannym udzielajcie sakramentów, niech wtedy budzi się w was prawdziwie ojcowskie serce, które z gorącym współczuciem boleje nad cierpieniem swych synów duchowych i zapobiega, aby nikt z nich nie umierał bez pomocy religijnej!”. Takie właśnie cechy charakteru posiadał ksiądz Ignacy Skorupka. Po jego bohaterskiej śmierci pod Ossowem, kardynał Aleksander Kakowski wspominał, że tak powiedział młodemu duchownemu, który prosił o zgodę na wstąpienie do Armii Ochotniczej: „Zgadzam się, rzekłem, ale pamiętaj, abyś ciągle przebywał z żołnierzami w pochodzie w okopach, a w ataku nie pozostawał w tyle, ale szedł w pierwszym rzędzie”. Odpowiedź brzmiała: „Właśnie dlatego, odrzekł, chcę iść do wojska”.
Cały artykuł Piotra Dmitrowicz można przeczytać w dodatku historycznym do GP pod redakcją Tomasza Łysiaka.